Wszystko było w jak najlepszym porządku. Życie pomału toczyło się swoim rytmem. Ktoś inny mógłby powiedzieć, że, nie licząc przygody z wilkami, nic szczególnego dziś się nie zdarzyło. Jednak w porównaniu z wieloma niebezpieczeństwami, jakie niesie ze sobą życie dzikiego konia, taki "nudny" dzień był wręcz błogosławieństwem. Oddając się swoim rozmyślaniom zupełnie zapomniałem o obecności Amiga.
- Czy jest może coś jeszcze, co mógłbym zrobić?- pytanie ogiera wyrwało mnie z zamyślenia.
- Nie, ale widzę, że jesteś bardzo pomocny- odparłem.
- Pomocny? No nie wiem. Raczej zawsze staram się robić to, co powinienem i co mi powierzono. Można takie zachowanie uznać za bycie pomocnym?- Amigo wyraził wątpliwość.
- Przynajmniej można na tobie polegać, a to już naprawdę wiele. Nie wszyscy są tacy sumienni- powiedziałem.
- Miło, że tak uważasz- odpowiedział ogier, nie wiedząc jak zareagować. Znów zapanowała między nami cisza, w czasie której namyślałem się, czy mogę zaryzykować i złożyć temu samcowi tak ważną i niebezpieczną propozycje, ale, ostatecznie, dowiódł już, że można mu ufać, kiedy ostrzegł stado przed watahą wilków. Tak więc postanowiłem podzielić się z nim moimi planami.
- Amigo, prawdopodobnie jutro z samego rana ja oraz kilku innych, już wybranych przeze mnie członków, udamy się w okolice ludzkiego miasta, aby zrobić rozeznanie. Przy okazji może też znajdziemy coś przydatnego. Nie chciałbyś może nam towarzyszyć?- zapytałem, czekając na reakcję Amiga. Koń przez chwilę nic nie odpowiadał, widać było, że się zastanawia.
< Amigo? A tak w ogóle, twoje imię w dopełniaczu powinnam pisać Amiga, czy Amig'a?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!