Słysząc słowa ogiera podniosłam odrobinę uszy, po chwili pozwalając im stanąć niemal prosto. Wciąż nie wyprostowałam się jednak w pełni, bardziej komfortowo czując się w skulonej pozycji.
Miałam pewność, że moja odpowiedź zapewne go nie zadowoli. Jedyne, co wiedziałam na temat klanu, a raczej jego członków, to dokładnie to, że są mili. W dodatku swój osąd mogłam oprzeć jedynie o Shere Khana i Amigo, bo z nikim więcej nie zamieniłam nawet słowa. Prawdopodobnie potrzebowałam po prostu czasu, nic więcej.
Z jednej strony powinnam się cieszyć, że żaden koń nie potrzebował jeszcze mojej pomocy, z drugiej zaś żałowałam, że nie miałam się jeszcze czym wykazać przed moim władcą. Chciałabym, żeby wiedział, że nie jestem bezużyteczną galaretą na wiecznie trzęsących się nogach. Nie chciałam do końca życia być jak to zagubione w mroku źrebię, na które trzeba non stop uważać i się nim opiekować. Jakby nie patrzeć, byłam już dorosła. Pora dorosnąć. Pora przestać bać się własnego cienia. Przecież jesteś teraz częścią klanu. Jesteś bezpieczna. Tutaj nikt Cię nie skrzywdzi, powtarzałam sobie. Oczyściłam gardło, zanim rozluźniłam mięśnie i postarałam się przyjąć neutralną pozycję. Uniosłam głowę, by odrzucić grzywkę na bok i ukazać czarne ślepia, a ogon przestał gubić się prawie pod brzuchem. Wręcz przeciwnie, nawet odrobinę go uniosłam, by miękkim tiulem powiewał na porannym wietrze.
- Nie, zaczekaj - wyrzuciłam z siebie, zanim na dobre zdałam sobie sprawę z tego, co mówię. Gdy ogier spojrzał bezpośrednio na mnie, znów poczułam się onieśmielona i spoglądając na niego spod rzęs, postarałam się o delikatny uśmiech - To bardzo ładne miejsce. Byłabym egoistką, gdybym chciała zatrzymać je dla siebie - kontynuowałam cichym, acz melodyjnym głosem - Zostań, proszę. Tylko obiecaj, że nikomu o nim nie powiesz - uśmiech odrobinę się poszerzył. Wiedziałam, że to brzmi bardzo dziecinnie, ale chciałam sprawić, bo zrobiło się nieco bardziej swobodnie.
<Shere Khan?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!