Polecane posty ---> Zmiany w składzie SZAPULUTU

3.03.2017

Od Amigo do Shere Khana (S)

Skinąłem łbem po czym ja, Shere Khan no i Iris rozdzieliliśmy się nie mówiąc o niczym stadu które spokojnie, bez niepokoju się pasło. Nie trzeba ich było na razie denerwować bo jak sama Iris powiedziała ślady były stare i wilki mogły już nie przebywać w tych okolicach. Szybko dotarłem na kawałek ziemi niedaleko stada który miałem sprawdzić. Na początku nic ciekawego nie widziałem. Ziemia, trochę trawy. Zniżyłem łeb, mimochodem coś skubnąłem i żując powoli zacząłem się rozglądać. Po chwili zmroziło mnie bo trafiłem na ślady wilczych łap. I o ile większość było stare, zatarte o tyle kilka było świeżo wydeptane. Może zrobione tydzień temu...Obok leżały kości i resztki mięsa jakiegoś zwierzęcia ale nie udało mi się już sklasyfikować jakiego. Chodź nie byłem drapieżnikiem i mięso mnie nie interesowało to na pierwszy rzut oka widać było, że owa padlina jest jeszcze świeża. Obok leżało jeszcze kilka starszych kości, a nawet wilcze kępki futra. Ruszyłem dalej lekko przerażony. Napotkałem skałę na której były już zatarte ślady pazurów oraz kilka świeższych, głębszych. Obok była dość spora jaskinia gotowa pomieścić sporą liczbę wilków. Przełknąłem ślinę bojąc się tam zajrzeć ale doszedłem do wniosku, że skoro tutaj jest koń, samotny to wilki by mnie już zabiły gdyby tu przebywały. A skoro jeszcze żyję to znaczy, że ich nie ma. Chyba....Powoli podszedłem do wejścia i zajrzałem do środka. Było ciemno i cicho. Pachniało wilkami i trupami. Wszedłem do środka nadeptując na kość. Szybko podniosłem kopyto i cofnąłem się. Nagle usłyszałem za sobą wesołe poszczekiwanie...Jakby szczeniaków... Odwróciłem się szybko i zacząłem biec galopem by mnie nie zauważyły. Kątem oka dostrzegłem za jaskinią grupę jakichś ssaków oraz skradające się do nich wilki. I wszystko stało się jasne. Szczeniaki bawiły się gdzieś w pobliżu, wataha polowała...I nie wiedziała, że my tu jesteśmy. Trzeba było natychmiast poinformować Shere Khana. Na szczęście małe wilczki i starsze osobniki z daleka mnie nie wypatrzyły i bezpiecznie dotarłem do miejsca gdzie pasło się stado. Tym razem to ja wypadłem z krzaka jak Filip z konopi i to na mnie podobnie jak wczesniej na Iris stado patrzyło się jak na ufo. W przeciwieństwie do klaczy mi takie nagłe zainteresowanie nie odpowiadało i szybko podszedłem do Shere Khana. Byłem zmęczony biegiem i spocony, a serce biło mi jak oszalałe przez wcześniejszy lęk, że zostane odkryty.
- Nie było cię godzinę. Zaczęliśmy się martwić.
- Wataha...niedaleko...

<Shere Khan? No, z tego to już jestem bardziej zadowolona ^^>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!

Szablon
Margaryna
-
Maślana Grafika