Po rozmowie z Shere Khanem zacząłem w spokoju skubać trawę w samotności chcąc pobyć sam. Słońce chyliło się ku zachodowi i stado zbierało się znowu w gromadkę układając się do snu. Liczyłem na chwilę spokoju przed snem ale niestety nie było mi to dane bo - jakżeby inaczej złość szybko jej przeszła i znowu chciała zrobić mnie swoim mężem.
- Co tam u ciebie pączusiu? - uśmiechnęła się zalotnie mrugając rzęsami. ,,No nie'' przełknąłem ślinę. Czułem się teraz jak w jakiejś komedii romantycznej. Nagle nad jej głową wypatrzyłem znowu rozbawionego tą sceną Shere Khana.
- Musze coś załatwić z Shere Khanem. Na osobności - dodałem podkreślając ostatnie zdanie i wiedząc, że klacz może chcieć mi towarzyszyć. Zacząłem kierować się do ogiera.
- DOBRANOC MISIACZKU!!! - odprowadził mnie jej głos. Wydarła się chyba na całą Mongolię. Stado zarechotało, a ja myślałem, że spalę się ze wstydu. Oj jak ja nie lubię być w centrum uwagi...
<Shere Khan?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!