- No cóż, my wszyscy, to jest członkowie stada, jesteśmy jak jedna wielka rodzina. I jak w każdej rodzinie trafiają się członkowie lubiani, a czasem także czarne owce. Nie będę ci tu teraz opisywał wszystkich, ale radziłbym wystrzegać się właśnie Iris oraz Coralake. Co do reszty, sam się przekonasz i ocenisz. W razie jakichkolwiek kłopotów, zawsze możesz się do mnie zgłosić- powiedziałem.
- Dzięki, na pewno skorzystam z twojej rady- odparł Amigo. Następnie pożegnaliśmy się i każde poszło w swoją stronę. Nie miałem już nic więcej do roboty, przynajmniej na razie, więc znalazłem fragment ziemi, na którym pięknie zieleniła się trawa i rozpocząłem posiłek. Po chwili przyłączyło się jeszcze kilku członków stada, w tym Amigo. Niektórzy żywo ze sobą rozmawiali, inni, jak ja albo wspomniany przed chwilą ogier, raczej trzymali się na uboczu. Osobiście nie przeszkadzało mi to. Wolałem obserwować niż rozmawiać, bo i o czym? Moje rozmyślania, przerwała nagle Iris, wypadając z gęstych zarośli niczym Filip z konopi. Zwróciła tym samym na siebie uwagę wszystkich obecnych koni, co bardzo się jej spodobało. Tak więc, gdy już zatrzymała się tuż przede mną, zamiast przejść od razu do rzeczy, rozejrzała się kilka razy dookoła, zachwycając się tym, że uwaga innych jest skupiona tylko na niej.
Zarżałem lekko, chcąc w ten sposób zwrócić na siebie jej uwagę.
- Coś się stało, Iris?- spytałem, gdy już raczyła zaszczycić mnie swoim spojrzeniem.
- Tak, tak, otóż to. Chciałeś od razu otrzymać sprawozdanie ze zwiadu. Tym bardziej powinnam więc poinformować cię, że natknęłam się na ślady obecności... wilków- powiedziała klacz, stopniowo ściszając głos tak, abyśmy tylko my dwoje się słyszeli. Nie było to niezbędne, gdyż większość koni straciła już nami zainteresowanie. Jednak teraz ważne było dla mnie to, co powiedziała Iris. Nie można było tego zlekceważyć.
- Jakie ślady?- spytałem.
- Trochę odcisków i kości, chyba renifera. Wszystko wyglądało na stare, ale i tak postanowiłam cię o tym powiadomić- powiedziała.
- Bardzo dobrze zrobiłaś- odparłem, po czym zawołałem do siebie Amiga. Wyjaśniłem mu szybko sytuację.
- Rozdzielimy się i każde z nas sprawdzi osobny kawałek ziemi. W razie kłopotów, uciekajcie, wezwijcie pomoc, walczcie w ostateczności. No, będziesz mógł się w końcu wykazać, Amigo- powiedziałem.
< Amigo? Wcale nie>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!