Był ranek. Dzień zapowiadał się na piękny. Gdzieś wśród drzew śpiewały ptaki, a słońce raziło w oczy. Powoli zaczynał się mój drugi dzień od kiedy dołączyłam do Klanu Mroźnej Duszy. Ponieważ było jeszcze wcześnie, część członków klanu jeszcze spała. Popatrzyłam na wschodzące słońce. Było pięknie. Wpatrywałam się w słońce i słuchałam śpiewu ptaków, gdy nagle zaburczało mi w brzuchu. Nie jadłam jeszcze śniadania, dlatego byłam głodna. Spojrzałam na trawę pod moimi kopytami. Schyliłam głowę i zaczęłam jeść pyszną trawę. Jedząc odganiałam muchy ogonem. Gdy skończyłam jeść, wybrałam się na spacer po lesie. Gdy weszłam w głąb lasu, jeszcze głośniej i wyraźniej było słychać ćwierkanie ptaków. W oddali widziałam grupy saren i rodziny lisów. Gdy szłam coraz bardziej w środek lasu, słyszałam wodę, jakby przez las przepływał jakiś strumyk. Gdy dotarłam na małą polanę, rzeczywiście przez las płynął nieduży strumyk. Podeszłam do niego i napiłam się trochę wody. Obok strumyka rosła jabłonka, a na jej gałęzi piękne, soczyste jabłko. Próbowałam je zerwać, ale nie dałam rady. Gałąź była za wysoko, a ja byłam zbyt niska. Nagle podszedł do mnie jakiś gniady koń.
- Witaj, jestem Shiregt. A ty? Nigdy wcześniej cię nie widziałem. - uśmiechnął się i przedstawił.
- Dzień dobry, mam na imię Rose. Jestem tu nowa. - uśmiechnęłam się.
<Shiregt?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!