- Musimy uważać. To na pewno nie są ślady naszych członków. Pojedynczy koń nie stanowi dla nas zagrożenia, ale całe stado już może- powiedziałem. Kilka koni przez chwilę stało, z powagą wpatrując się w ślady, a potem wszyscy się rozeszli. Konie w większości znalazły sobie miejsce w jaskini. Ja poszedłem trochę bardziej w głąb, żeby odpocząć od tłumu. Dotarłem aż do końca groty. Tam też spotkałem La Vidę, która widocznie także potrzebowała chwili oddechu po tym pełnym wrażeń dniu. Stanąłem w odległości około metra od niej i zamknąłem oczy, pewny, że klacz także już dawno śpi. Po kilku chwilach usłyszałem jednak jej głos.
- Podejrzewasz, czyje mogą być te ślady?- spytała. Czy miałem jakieś przypuszczenia? Chodź nie miałem wcześniej czasu, żeby sobie to uświadomić, jednak chyba od razu głosik w mojej głowie podpowiedział mi, że może są to ślady tego nowego klanu?- pomyślałem. Znając jednak zasady dobrej władzy, pamiętałem, że nie powinno się zdradzać zbyt wiele "zwykłym" członkom. Jednak mimo to, postanowiłem podzielić się z La Vidą moimi przemyśleniami.
- Nie jest tajemnicą, że powstał nowy klan- powiedziałem.
- Wszyscy o tym plotkują. Myślisz, że to ślady tego stada?- zapytała klacz.
- Być może- odparłem. Na tym nasza rozmowa się skończyła. Zacząłem rozmyślać nad tym, czy w końcu na siebie wpadniemy, jak będzie wyglądało nasze spotkanie? Nie wiem, jak długo się nad tym zastanawiałem. Gdy powróciłem do rzeczywistości, wokół panowała cisza, przerywana jedynie płytkim, równomiernym oddechem mojej towarzyszki. Stwierdziłem, że najwyższy czas samemu także się położyć i zamknąłem oczy.
~~*~~
Gdy tylko otworzyłem oczy, po cichu skierowałem się w stronę wyjścia, nie chcąc budzić La Vidy. Wstałem jak zwykle jako jeden w pierwszych. Gdy wyszedłem na zewnątrz, ze zdziwieniem uznałem, że w pobliżu jaskini jest jakaś rzeka. Była zbyt duża jak na strumyk po ulewie. Uznałem, że musiałem nie zauważyć jej właśnie z powodu wczorajszego deszczu. Podszedłem do rzeki i schyliłem łeb, by napić się przyjemnie chłodnej wody. Ni stąd ni zowąd tuż za mną zmaterializowała się La Vida.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś, co?- zapytała, także schylając się, by się napić.
- Matko, omal nie doprowadziłaś mnie do zawału- powiedziałem, wyprostowując się.
- Chyba mamy mały problem- powiedziałem po chwili ciszy.
- Jaki?- spytała zainteresowana La Vida, kończąc pić.
- Nie kojarzę tych terenów- odparłem szczerze.
- Zgubiliśmy się?- spytała klacz przejętym głosem.
- Nie, nie o to mi chodziło. Po prostu nie należą one do terenów naszego klanu. Być może zeszliśmy lekko z naszego kursu z powodu ulewy- powiedziałem, chcąc uspokoić La Vidę.
- Aha. Więc co zamierzasz teraz zrobić? Wracamy?- spytała klacz.
- Moglibyśmy, ale myślę, że, zachowując odpowiednie bezpieczeństwo, możemy trochę sprawdzić to miejsce- powiedziałem, na co klacz pokiwała z aprobatą głową.
- W takim razie rozumiem, że niedługo ruszamy?
- Tak- odparłem i oboje zawróciliśmy w stronę klanu. Konie rozeszły się już nad brzegiem rzeki i zaczęły skubać trawę.
- Po śniadaniu wyruszamy w drogę. Będziemy szli wzdłuż tej rzeki. Zbadamy nowe tereny- wyjaśniłem krótko. Jak powiedziałem, tak się stało. Wyruszyliśmy, gdy wszystkie konie gotowe były do drogi. Szliśmy niespiesznym krokiem. Towarzyszył nam wszechobecny gwar, gdyż wszyscy żywo ze sobą rozmawiali, śmiali się, żartowali. Ja także rozmawiałem trochę z La Vidą.
- Spójrz, jak cudownie w tej wodzie odbijają się promienie- powiedziała klacz. Zgodnie z jej prośbą, przeniosłem wzrok na rzekę. Zafascynowany tańcem słonecznych promieni, wpatrywałem się w wodę przez dość długi czas. Gdy znów przeniosłem wzrok na drogę przed nami, ujrzałem w oddali mnóstwo sylwetek koni. Kilka z nich wychodziła z wody, reszta stała już na brzegu. Nim się zorientowałem, wszyscy patrzyli już w tamtym kierunku. Gdy ruch mych kopyt ustaje, a wraz z nim klan, kształt stada się wyostrza, choć nie przybliża. Trwa cisza.
<CDN>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!