Wczesnym porankiem, kiedy natura zaczęła wracać do życia, postanowiłem,
iż skoro mam zatrzymać się na tych terenach na dłużej niż początkowo
przypuszczałem, to w najbliższym czasie będę musiał je poznać. Tę noc
stado spędziło w pobliżu rzeki Eg i choć nie zaczęło jeszcze świtać,
postanowiłem sprawdzić, czy Przywódczyni śpi i jeśli nadarzy się ku temu
okazja - powiem jej o swoim zamiarze. Zarówno ona jak i reszta stada
nie musi myśleć, że zdecydowałem się opuścić klan, nie będąc w nim
jeszcze nawet tygodnia. Minąwszy śpiącego Wiktora i Opium, przy której
boku drzemał Kallen, nasłuchiwałem kroków innych niż własne. Jeśli
Calipso nie śpi, być może właśnie wypatruje ewentualnego zagrożenia ze
strony drapieżników. Oddaliłem się od potężnej rzeki, przechodząc coraz
dalej między pniami drzew. Moje przypuszczenia okazały się słuszne,
ponieważ kilka metrów dalej na granicy Jeziora Eg zauważyłem dereszowatą
klacz. Podszedłem do niej i oboje wymieniliśmy przywitania. Zaraz po
tym przeszedłem do sedna sprawy.
- Jeszcze nie miałem okazji do obeznania się w terenie i chciałbym się
trochę przejść - wypaliłem, zastanawiając się czy ją aby na pewno
interesuje, że gdziekolwiek idę. - Nie musisz wysyłać nikogo ze mną.
Myślę, że sobie poradzę - dodałem.
- Myślę, że to niepotrzebne - odparła klacz, a ja pokiwałem niechętnie
głową. Skoro chcę być w jej stadzie i jeżeli woli, żebym tu został to
muszę się dostosować. - Kiedy tylko wszyscy się obudzą, udamy się nad
Jezioro Chubsuguł. Będziesz miał okazję poznać okolicę.
Rozchmurzyłem się, aczkolwiek nie dałem tego po sobie poznać.
Podziękowałem i oddaliłem się w stronę, z której przyszedłem. Pozostało
mi tylko czekać aż reszta się obudzi. W międzyczasie słońce zdążyło
wyjść za chmur. Dzisiejszy dzień był ciepły, lecz chłodny wiatr idealnie
komponował się z promieniami słońca, tworząc tym samym pogodę idealną.
Przeniosłem wzrok na błękitne niebo, przebijające się między koronami
drzew. Nie oddalałem się szczególnie od okolicy, w której spało stado,
ponieważ wolałem być przygotowany na wędrówkę, w którą możemy się udać
właściwie w każdej chwili i udałem się tylko na śniadanie. Schyliłem
pysk bliżej ziemi i leniwie napchałem go trawą. Nie zwróciłem uwagi na
wystające z niego pojedyncze źdźbła. Podniosłem głowę, powoli
przeżuwając jedzenie. Tę czynność powtórzyłem jeszcze kilka razy.
Skupiłem się na nasłuchiwaniu otoczenia. Z co najmniej dwóch kilometrów
słyszałem ćwierkające ptaki. Czasem ten dźwięk przerywały rozmowy
budzących się koni, których, choć próbowałem nie słuchać, wyraźnie
odróżniałem każde słowo. Słyszałem Wichra gawędzącego z Reliktą i
Sedumem, który natomiast mówił coś do Gates of Eden, a chwilę później
rozmowę Fretki z Picassem. Postanowiłem, że najwyższy czas wracać i
zwróciłem się w kierunku, gdzie po raz ostatni widziałem stado. Chwilę
po tym, jak dołączyłem do reszty, pojawiła się Calipso i oznajmiła
reszcie tak jak mi przed kilkoma chwilami, że przemieszczamy się nad
Jezioro Chubsuguł. Pilnując, by znaleźć się na samym końcu grupy, po
krótkiej chwili opuszczaliśmy już Rzekę Eg. Większość koni szła w
milczeniu, zachowując tym samym energię na drogę. Czasami padały
pojedyncze słowa i głośniejsze śmiechy. Ja w zwyczaju miałem
przyglądanie się otoczenia i to w tym momencie robiłem - chciałem by
moje zmysły wychwyciły jak najwięcej szczegółów w drodze z tak
oddalonych od siebie miejsc. Być może następnym razem będę mógł pokonać
ją sam. Stado właśnie wkroczyło na odsłonięty step. W pobliżu nie
znajdowały się żadne drzewa, co sprawiło, że stałem się bardziej czujny.
Węch podpowiadał mi, że coś jest nie tak i na pewno nie jesteśmy tu
sami. Zatrzymałem się i postawiłem uszy, nasłuchując w miejscu. Poprzez
kroki oddalających się koni słyszałem obcy szelest. Przywódczyni także
musiała to usłyszeć, ponieważ zatrzymała klan i odwróciła głowę,
spoglądając na każdego konia z osobna, póki jej wzrok nie natknął się na
mnie. Spojrzałem na nią, kiwając na znak, że tajemniczy dźwięk dotarł
także do mnie. Odwróciłem głowę, chcąc upewnić się co do naszego
bezpieczeństwa i wtedy je zauważyłem. W pobliżu krzaków gęściej
porastających gołą ziemię krążył wilk, zaraz pojawił się koło niego
następny. Zadrobiłem nerwowo kopytami w miejscu i zarżałem, zwracając
uwagę w stada na zagrożenie. Z ukrycia zaczęły wychodzić kolejne
drapieżniki i wtedy nikt już nie miał wątpliwości, co należy zrobić.
- Uciekajcie! - wykrzyknęła Calipso i całe stado ruszyło za nią galopem.
Moje skierowane w tył uszy nieprzerwanie nasłuchiwały dobitnego odgłosu
podążających naszym śladem wilków. Biegłem przed siebie nie zwracając
uwagi na okoliczności przyrody. Niedogodności terenu pokonywałem
szybkimi skokami, lecz jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że nie mamy
szans na zgubienie watahy. Znajdowaliśmy się na otwartym terenie.
Właściwie jesteśmy odsłonięci z każdej strony. W mojej głowie wiło się w
tej chwili tysiące myśli. Analizowałem nawet konsekwencje, które
niosłoby wymienicie galopujących przede mną pobratymców. Ryzykowałbym
tym samym, że wilki dopadną ich nie mnie, aczkolwiek jako członek stada
najprawdopodobniej zostałbym z niego wyrzucony. Poza tym czułem, że nie
mogę tego zrobić. Właśnie odnalazłem stado, w którym mogę zostać, a oni
mnie przyjęli i zaakceptowali. Wiem, że mogę tego pożałować, ale
postanowiłem wykluczyć tę opcję i podążać tempem pozostałych koni,
pilnujących tyłów. Jak mniemam, znacznie lepiej znali te tereny, dlatego
musiałem im zaufać i dać się prowadzić. Zupełnie niespodziewanie
skręciliśmy w prawo. Słyszałem łomot serc, zmęczonych szybkim
przemieszczaniem się - swojego zresztą też, ale nie dawałem mu odpocząć i
jeszcze bardziej przyśpieszyłem. Powoli wyprzedziłem biegnące przede
mną konie, acz cały czas miałem je na uwadze. Obserwując je przez
chwilę, zaskoczyłem się kiedy zobaczyłam, że zwalniają, a ja z łatwością
je wyprzedam i zostawiam w tyle. Dopiero po chwili zrozumiałem,
dlaczego Calipso zdecydowała o zaprzestaniu ucieczki i zahamowałem
gwałtownie, przysiadając na tylnych nogach. Drobinki suchej ziemi
skruszyły się i zaraz potem zsunęły wprost do kanionu głębokiego na co
najmniej kilkadziesiąt metrów. Oddychałem ciężko. Byłem przerażony, jak
blisko krawędzi się znajduję, ale nadal patrzyłem w jej głąb. Oczami
wyobraźni widziałem, jak spadam w martwej ciszy, a potem z łoskotem
uderzam o ziemię. Wycofałem się i zwróciłem wzrok w miejsce, w którym
ostatni raz widziałem stado, lecz gdy tylko dostrzegłem watahę
składającą się z co najmniej dwunastu wilków, przeszło mi przez myśl, że
jesteśmy w sytuacji bez wyjścia i że to może być nasz koniec. W
przeciągu chwili zostaliśmy otoczeni, a drapieżniki zaczęły atakować.
Kątem oka zauważyłem dwójkę psowatych, rzucających się na stojące w
pobliżu mnie konie, które mimo nikłych szans podjęły się walki.
Zamierzałem ruszyć w ich kierunku, gdy nieoczekiwanie w moją stronę
doskoczył jeden z wilków. Intuicyjnie odsunąłem się w bok, ale wtedy tuż
przede mną pojawił się następny. Znałem tę technikę. Chcą mnie
rozproszyć, aby zaraz któryś z reszty skoczył mi do szyi, a reszta miała
okazję do powalenia. Dostrzegłem szczelinę między nimi i przez nią
wybiegłem z zamkniętego okręgu, uderzając głośno kopytami o podłoże.
Najbliżej stojący basior ruszył w moim kierunku. Za bardzo kręcił się
pod moimi kopytami, co wykorzystałem, aby nadepnąć na jego łapę.
Przeniosłem cały ciężar ciała na tę kończynę, co skutkowało głośnym
piśnięciem ze strony wilka. Teraz ja zaburzyłem jego koncentrację, a
przy okazji reszty watahy. Nie dałem im czasu na reakcję i w tym samym
momencie dał się słyszeć głuchy trzask. Uderzyłem tylnymi kopytami w
głowę wilka, który zatoczył się i runął wprost do kanionu. Wtedy inny,
rosły samiec zbliżył się do mnie, jeżąc sierść na grzbiecie i
odsłaniając rząd szkarłatnych kłów. Uniosłem przednie kończyny lekko w
powietrze, chcąc tym samym przegonić rywala i całym ciężarem ciała
rzuciłem się przed siebie, okaleczając tym samym na jego odnóża.
Odsłoniłem zęby i szybkim ruchem chwyciłem wilka za skórę. Choć czułem
jego pazury na swojej piersi, nie powstrzymało mnie to by rzucić
szamotającym się zwierzęciem o ziemię. Ten nie pozostawał mi dłużny i
skoczył wprost na moją głowę. Wierzgnąłem, czując ciepłą krew, która
wypłynęła z mojego policzka. Impulsywnie rzuciłem się do tyłu. Co prawda
poluźniło to uścisk drapieżnika, lecz mi sprawiło większe i
boleśniejsze rany. Odepchnąłem basiora szarpnięciem i szybkim,
skutecznym atakiem, lecz w tej samej chwili na moim pysku wylądowało coś
zimnego, co na kilka sekund ukoiło ból. Zdziwiony spojrzałem w niebo.
Zaraz... Czy to deszcz? Teraz byłem autentycznie zaskoczony. Tuż na nas
padły grube, lodowate krople. Czy mi gdzieś umknęły mi oznaki świadczące
o ulewie? Wataha była równie zdezorientowana co ja i na kilka chwil
walka ustała - wszak przed kilkoma chwilami na niebie świeciło słońce.
Niespodziewanie tuż obok mnie znalazła się Calipso, która złapała mnie
zębami za pasmo grzywy przy kłębie i pociągnęła za sobą. Nie zauważyłem,
że stado zdążyło wykorzystać rozproszenie wroga. Po kilku krokach klacz
puściła mnie i dołączyliśmy do oddalającego się cwałem stada. Watahy
nie słyszałem, jednak postanowiłem się nie odwracać, by upewnić się czy
podążają naszym śladem. Całą energię włożyłem w szybszy bieg.
Zatrzymaliśmy się po kilku minutach w miejscu, z którego rankiem
wyruszyliśmy. Rzeka Eg. Wiedziałem, że jest już po wszystkim, ale
wyraźnie czułem krew pulsującą nie tylko w moich żyłach, ale i na pysku.
Rozejrzałem się po członkach klanu, wypatrując wśród nich poważniej
rannych. Potrząsnąłem grzywą, kiedy nikt taki nie rzucił mi się w oczy i
nie podejmując rozmowy na temat tego, co właśnie się wydarzyło,
odszedłem od reszty, zatrzymując się dopiero przy tafli wody. Upiłem
kilka łyków, a następnie ugiąłem nogi i położyłem się w miejscu, gdzie
było płycej by delikatny prąd rzeki obmył moje rany. Ulga była jedynym
uczuciem, które chciałem, by w tej chwili mi towarzyszyło.
Dobrze opisane uczucia, miejsce akcji porządnie opisane, realna liczba wilków na jeden klan, i dobre zakończenie, za to na pewno mogę pochwalić. Jednakże chciałabym zauważyć, że wilki atakują w nieco inny sposób, i to bardzo rzadko na otwartym terenie-istnieją ,,naganiacze" którzy naprowadzają zdobycz na pułapkę zastawioną przez inne osobniki. Nie mieliśmy się również kierować do Chubsuguł [spoilerXD], ale to tylko drobne uwagi na przyszłość. Oczywiście masz możliwość wybrania nagrody;)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!