~~Kilka godzin później~~
Gdy się obudziłem, słońce zdążyło się już nieznacznie przesunąć na zachodnią stronę nieba. Był środek dnia. Nie miałem pewności, czy zarówna ja, jak inne konie (które także zaczęły się już pomału budzić) obudziliśmy się, ponieważ byliśmy już wypoczęci, czy też to ogromny upał dał nam popalić. Było naprawdę gorącą. Już po chwili przy źródełku zrobił się straszny tłok. Także do niego podszedłem, by się napić. Schyliłem pysk, a gdy powoli gasiłem swoje pragnienie, kątem oka zauważyłem, że ktoś stanął obok mnie. Kiedy się wyprostowałem, okazało się, że to La Vida.- Jak się spało?- spytałem.
- Dość dobrze, dziękuję. Ale przez ten upał nie wyrobię- powiedziała klacz.
- To powinno niedługo minąć. W Mongolii raczej nie jest to często spotykane zjawisko o tej porze roku- odparłem, na co klacz przytaknęła mi skinieniem głowy.
- Co teraz zrobimy?- zapytała po chwili La Vida.
- Myślę, że przeczekamy tutaj ten upał, w cieniu drzew i przy tym źródle. W dalszą drogę ruszymy, kiedy nieco się ochłodzi- powiedziałem.
- Czyli zamierasz kontynuować wędrówkę już dziś?- pytanie klaczy brzmiało bardziej jak stwierdzenie, ale i tak na nie odpowiedziałem.
- Tak, wszyscy są już wypoczęci, a jeśli pogoda zrobi się lepsza, nie widzę żadnych przeciwwskazań- odparłem. Kontynuując miłą pogawędkę, udaliśmy się wraz z La Vidą w cień. Minęło ledwo kilka minut, a niebo zasnuło mnóstwo chmur. Nie wyglądały na burzowe, ale za to skutecznie obniżyły temperaturę. Zarządziłem więc dalszą wędrówkę w wyznaczonym kierunku.
<La Vida?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!