Wydawało mi się, że skądś kojarzę to miejsce i starałem sobie wszystko przypomnieć, jednak nie za bardzo byłem tego pewien. Wolę się jednak nie odzywać, bo przecież nie chciałbym wyjść na jakiegoś ignoranta czy coś. Forever chciała pobyć chwilkę razem, a jaskinia to idealne miejsce. Czasami się zastanawiałem, skąd one się tutaj biorą... w rodzinnym stadzie rzadko natrafialiśmy na jaskinie, można nawet stwierdzić, że w ogóle ich nie było.
Mniejsza jednak o to, nie wolno mi się teraz rozpraszać takimi pierdołami, kiedy ukochana chce mnie, w tym momencie pragnie ciepła mojego ciała, które jej ofiarowuję. Przytuliłem się do niej i zacząłem smyrać delikatnie chrapami. Forever zamknęła przy tym oczy i delikatnie zarżała. Lubiłem to. Po prostu uwielbiałem jak tak robi, jak tak wygląda. Oddaje mi się cała, jakby... czuła się bezpiecznie. To właśnie to poczucie jest dla mnie niezwykle ważne i wyjątkowe. Jej szczęście i bezpieczeństwo... nasze. Jesteśmy jednością. Tyle czasu już spędziliśmy wspólnie, a ja nadal nie potrafię uwierzyć, że to dzieje się naprawdę... jednak... ciągle to mi się śni, ten paskudny dzień.
– Hadvegar? – zapytała, widząc moją minę.
– Przepraszam, znowu zdarzyło mi się o tym pomyśleć. – oznajmiłem ze spokojem.
– Tyle już czasu minęło... – westchnęła, a ja ujrzałem rozczarowanie w jej oczach.
– Wiem, ale nie rozmawiajmy o tym. Mamy w końcu czas tylko dla siebie moja miła. – uśmiechnąłem się do niej.
<Forever?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!