~Następnego dnia~
Z samego rana zjadłem jedynie śniadanie i zaczęłam rozmyślać nad tym, jak mógłbym dalej trenować. Wybrałem się na mały spacer, szukając czegoś, co mogłoby mnie zainspirować mnie do ćwiczeń. W końcu mój wzrok spoczął na grupie drzew, które idealnie nadawały się do slalomu. Rosły niemal w równym rządku i odległościach. Kopytem zaznaczyłem więc linię startu i ruszyłem. Moje zadanie polegało na przebiegnięciu kawałka drogi, zrobienia slalomu między drzewami i wróceniu z powrotem w ten sam sposób. Robiłem tak, aż nie pojawił się jakiś koń. Gdy się zbliżył, rozpoznałem w nim Mivanę.
-Przepraszam, co ty robisz?-zapytała, starając się nieudolnie ukryć uśmiech, który rozkwitał na jej twarzy.
-Trenuję do Naadam-odparłem zgodnie z prawdą, zatrzymując się przed klaczą.
-Też bierzesz udział w tych igrzyskach?-spytała klacz.
-Oczywiście!-zawołałem.
-W takim razie pogódź się z tym, że nie masz szans na wygraną. Pierwsze miejsce będzie moje!-zawołała Mivana, po czym odbiegła, nim zdołałem cokolwiek dodać. Ta rozmowa nieco mnie rozproszyła. Po chwili jednak stwierdziłem, że skoro klacz jest taka pewna swego, to muszę wygrać, aby nieco utrzeć jej nosa. Dlatego musiałem jeszcze bardziej przyłożyć się do treningów. W końcu miałem zamiar przystąpić do zawodów po to, aby je wygrać.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!