→ Polecane posty ---> Zmiany w składzie SZAPULUTU
14.08.2018
Od Cardinaniego do Mivany „Trzeba coś z tym zrobić”
Mivana dość stanowczo ciągnęła gadkę ze Spearem, a on wciąż próbował szukać jakichś argumentów. Westchnąłem. Czy on po prostu nie może doprowadzić jeleniowatej klaczy do jej ojca, którego ma przecież święte prawo zobaczyć? Rozumiem, że Mikado może być w ciężkim stanie, ale, tak czy siak, towarzyszka prędzej, czy później musiała się o tym dowiedzieć. Bez cienia wahania ruszyłem za oddalającymi się wreszcie końmi. Łaciatek doprowadził płeć piękniejszą do ogiera. Zilustrowałem wzrokiem gniadosza walczącego o życie, leżącego na cienkiej warstwie topniejącego śniegu. Jego bok był dalej pełen blizn i otarć, jedynie błysk w jego oczach zdradzał resztki życia w tej istocie. Postać wymruczała coś na przywitanie i zaczęła się podnosić, lecz natychmiast do akcji wkroczył czuwający nad nim Hadvegar, który zdecydowanym tonem oświadczył, że nic z tego i Mikado ma zbędnie nie tracić sił.
-Witaj ojcze- rzekła Mivana, pochylając się nad jedynym rodzicem, mającym jeszcze w sobie odrobinę życia. Po chwili po jej policzkach spłynął potok gorzkich łez. Widocznie była dość zasmucona tragicznym stanem gniadosza. Chociaż wiedziałem, że to nie najlepszy moment podszedłem do niej i spojrzałem niewidzącym wzrokiem w jej ojca. Klacz podniosła na mnie swoje spojrzenie, a po jej wyrazie pyska widziałem, że niekoniecznie miłe słowa cisną jej się na język. Ona jednak westchnęła i darowała sobie niepotrzebnych konserwacji ze mną. Ciągle rozpaczała. Nie chciałem jej mówić tego wprost, ale powinna na chwilę zapomnieć o swoich zmartwieniach i zrobić coś szalonego co sprawiłoby jej przyjemność. Dobrym pomysłem na odciągnięcie jej myśli od przykrych tematów było właśnie śledztwo w sprawie śmierci Marabell. Tylko trochę przykro, że to akurat jej matka. No cóż... to wydaje się, że to jedyny sposób na „zrażenie” ją od troski, przynajmniej jeśli chodzi o stan Mikada. Parę godzin po wizycie u medyka zaczepiłem więc Mivanę przeżuwającą właśnie korzeń jakiegoś drzewa.
-Przydałoby ruszyć nasze małe dochodzenie, nieprawdaż?- uśmiechnąłem się lekko, może trochę zadziornie, lecz to drugie nie było zamierzone.
<Miv? Powtarzam raz jeszcze- Mikado nie umiera. Przynajmniej na razie>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!