No, no! Wszystko wyćwiczone teraz trzeba powtarzać i powtarzać. Jeszcze cztery dni. Ehhh... Trudno U'schia... Weź się w garść, mówiłam w myślach do siebie. I nagle pomyślałam o kózce i wybuchnęłam śmiechem. Może by jeszcze raz ją odwiedzić? Po przejściu całej zresztą wymagającej trasy i to można by uznać za trening, wyglądnęłam za ogrodzenie. Kózki nigdzie nie było widać. Poszłam więc łapać jabłka. Chwyciłam ich parę, lecz strasznie się nudziłam. Po chwili do głowy zaświtał mi pewien pomysł... A może by sobie zrobić małe zawody zwinnościowe? Tym razem do treningu zaciągnęłam Hadvegara. Ustawiliśmy mini tor z belek, a potem wspólnie go pokonaliśmy. A ile było śmiechu i zabawy... Uśmiechnęłam się do siebie. Chyba dobry trening sobie wybrałam. Było dość kreatywnie, ale także baaardzo męcząco... Chyba się nieźle zastanowię, zanim zacznę kolejne ćwiczenia. Oczywiście po nim padłam na trawę. Nie mogłam się doczekać jutra. Czeka mnie powtórka z kamuflażu!
PS Z 23.04.2018 r.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!