Od samego rana Khokh kręcił się po stadzie. To tu, to tam. Postanowiłam, po podglądać gdzie chodzi z tym „zespołem niespokojnych kopyt”. Cóż wyglądało to bardzo podejrzanie... Po połowie godziny śledzenia araba przystanęłam. Ileż można? Już miałam się zawracać do miejsca spoczynku, gdy nagle wpadły na mnie trzy małe źrebaczki. Spośród nich najbardziej wyróżniał się ten maści cremello. Wszystkie trzy jak jeden mąż przypatrywały mi się. Poczułam niezręczność... Zastanawiałam się jakby do nich zagadać, ponieważ gdy ja byłam malutka, nie miałam kontaktu z żadnym rówieśnikiem, a gdy tu dołączyłam, nie miałam szczęścia do źrebiąt. Po prostu uśmiechnęłam się szeroko. Najodważniejszy z nich zwrócił się do mnie.
- Kim jesteś?
Miałam ochotę zapytać go o to samo. Nagle przypomniałam sobie o ciąży Yatgaar.
-Nazywam się U'schia. Prawdę mówiąc, jestem już trochę w tym klanie. No i co mogę powiedzieć. Cieszę się, że was widzę.
-Jaką masz rangę?- zapytał zaciekawiony.
-Przewodnik- odpowiedziałam- To osoba, która ustala wędrówkę klanu pomiędzy jego terenami razem z władcą i innymi z tej rangi.
-A nauczysz mnie być przewodnikiem?
-Ja yy...tak- odpowiedziałam, nie chcąc ranić, uczuć źrebięcia, ale zupełnie nie wiedząc jak się do tego zabrać. W mojej głowie kotłowało się tysiące myśli. Jak można nauczyć się być przewodnikiem? Nagle w głowie wykiełkował mi świetny pomysł.
<Shiregt?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!