Wędrówka trwała i trwała, jednak nie było to nic złego. Lubiłem podróżować, a tym bardziej, jeśli miałem z kim. Cudownie się tutaj czuję, a z każdym postojem, mam więcej czasu na głębsze relacje. Zwykle trzymam się gdzieś na uboczu, żeby nie przeszkadzać i tak właśnie było tym razem. Kiedy inni odpoczywali, ja postanowiłem się przejść i pozbierać zioła, może znajdę tutaj coś przydatnego.
– Czekaj! Gdzie idziesz? – podbiegła do mnie klacz, która w promieniach słońca mieniła się w odcieniach brązu, miedzi czy też złota. Znałem ją, średnio, ale znałem.
– Witaj moja droga. – ukłoniłem się delikatnie, żeby zaraz po tym odpowiedzieć na pytanie. Nie kłamałem, wszystko to o czym aktualnie myślałem, przeszło mi przez gardło z uśmiechem... o ile jestem w ogóle zdolny do takiej mimiki pyska. Nie wiem jak wyglądałem, bo skąd miałbym to wiedzieć? Może wyglądam śmiesznie, gdy tak robię? Może, a sądzić to mogę po podobnym zachowaniu mojej towarzyszki. Uśmiechnęła się i zachichotała.
– Czy szanowna klacz byłaby zainteresowana towarzyszeniem mi podczas poszukiwań? – zapytałem, a na jej pysku pojawiło się zamyślenie. Nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, zapewniłem ją, że nie będzie musiała nic robić. Sam wszystko pozbieram i zabiorę. Nawet pożyczyłem od innego konia dziwny wynalazek, który wisiał mi na szyi i do którego mogłem włożyć wszystko co tylko zechciałem. Bardzo mi to ułatwi zbiory. Z tego co się dowiedziałem, mówi się na to "torba", jednak nie wyjaśnił mi dlaczego. Przyjęło się i tak zostało. Może kiedyś sam sobie coś takiego sprawię? Tylko gdzie?
<Uschia? Idziesz zbierać kwiatki? XD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!