-Zioła? Chętnie- odparłam, szczerze uśmiechając się- Jednakże chciałabym pomóc, tylko że nijak znam się na tych wszystkich trawach.
-Obiecuję, że wiedzy ci dzisiaj na ten temat przybędzie- odparł.
-Miło słyszeć — odpowiedziałam.
Poszliśmy spokojnie przed siebie. Między nami utrzymywała się kojąca cisza. Czasami tylko spoglądałam na ogiera, a on podchwycił to. Zaśmiał się cicho, patrząc mi w oczy. Odpowiedziałam uroczym spojrzeniem. Gdy w końcu przeprawiliśmy się przez trawska, Hadvegar odezwał się zachęcającym tonem.
-Tu rozpoczynają się nasze zbiory.
Przez najbliższe godziny uczyliśmy się o roślinach (w sumie to ogier mnie uczył). Zrywał i opowiadał. Czasami miał problemy z nawijaniem i trzymaniem ich w pysku, więc komicznie faflonił. Wybuchnęłam śmiechem. Zaproponowałam mu, żeby trzymał je po prostu na kopycie. I jak mu zagrałam, tak zatańczył. W końcu zabraliśmy za zbieranie.
-A tu jeszcze tyle trawsk- uśmiechnęłam się- Myślałam, że przy samym opowiadaniu o nich, zerwałeś całą łąkę z korzeniami.
-Jak coś to ... nie musisz zbierać.
-Nie, nie o to mi chodziło.
Po chwili ujrzałam na jego pysku wyraz na wzór ahaaa. Szybko myślał.
-Już rozumiem — odparł zgodnie ze swoją reakcją.
Hah, niezły z niego gagatek. W pewnym momencie osunęłam głowę na jego ramię, a ogier zarumienił się na policzkach. Podziwiałam widoki. Dobrze, że go spotkałam... Można by powiedziec, że kolejny kolega do kojekcji.
<Hadvegar? Jestem ciekawa co wymyślisz>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!