Nie do końca wiedząc, co mam teraz ze sobą zrobić, stałam jeszcze chwilę, przyglądając się odchodzącemu Shiregtowi, oraz klaczce, która nagle pojawiła się koło jego boku.
- Miv, dobrze się bawiłaś? - mama zaskoczyła mnie, zachodząc od tyłu.
- Tak... Wiesz, poznałam następcę tronu. Bardzo miło mi się z nim spędziło czas. Teraz poszedł na lekcje, ale ja bym chciała jeszcze z nim poprzebywać - powiedziałam trochę bez ładu i składu, jednak moja rodzicielka pokiwała głową na znak, że zrozumiała moją wypowiedź.
- Kiedy będę chodzić na lekcje? - zapytałam.
- Już niedługo. A teraz, może poszłybyśmy już do twojego ojca?
- A właśnie, gdzie on się podział?
- Cóż, omawia jakieś sprawy z Khonkhiem.
Mama poszła w kierunku oddalonych od nas o kilka ładnych metrów końskich sylwetek. Machałam nogami z ociąganiem, ciągle rozmyślając o tym, kiedy będę mogła znowu spotkać się z Shiregtem. Kiedy w końcu doszłyśmy do rozmawiających ogierów, musiałam wytrzymać na miejscu kilka kolejnych minut.
- Dobrze, rodzinko, wracamy szukać jakiegoś schronienia - powiedziała rezolutnie mama, kiedy obecny władca oddalił się.
- A mogłabym się jeszcze przejść? - zapytałam z nadzieją w głosie, robiąc żałosną minę w jej stronę.
- Chyba nie sama.
- Mara, na pewno się nie zgubi, przecież nie jest głupia - wstawił się za mną tata.
- Poradzę sobie mamo. Będę tylko tu, na otwartej przestrzeni. Mogę?
Moja matka westchnęła zrezygnowana.
- Ale masz tu wrócić niedługo.
- Dobrze, dobrze - powiedziałam, oddalając się od moich rodziców.
Nie wiedziałam, gdzie może odbywać się lekcja, więc po prostu cofnęłam się do miejsca, w którym rozstałam się z ogierkiem i ruszyłam w kierunku, w którym, jak mi się wydawało, ruszyło mini stadko uczniów. Na szczęście nie myliłam się. Jedyne co mi pozostało, to poczekać chwilę, aż lekcja się skończy i zaskoczyć jakoś swojego kolegę. Nic trudnego, prawda?
< Shiregt? Wybacz to... coś xD >
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!