Pomysł Amigo wydał mi się całkiem niegłupi. Szkoda, że nie wpadliśmy na niego wcześniej i nie poprosiliśmy jakiegoś ptaka o pomoc już wcześniej- pomyślałem.
- Zgoda. Teraz trzeba jeszcze znaleźć jakiegoś chętnego do pomocy nam ptaka- powiedziałem.
- Nie musimy, tam na drzewie jeden siedzi- odparł Amigo, wskazując rosnącą niedaleko roślinę. Podeszliśmy do niej w czwórkę. Faktycznie, na jednej z gałęzi siedział mały ptaszek. Zawołałem go i, ku naszej uciesze, zleciał na dół. Teraz rozpoznałem, że jest to wrończyk. Zdziwiło mnie to, gdyż ptaki te wolą raczej górskie, a nie leśny czy półpustynne tereny. Przedstawiliśmy mu nasz problem. Cieszyłem się, że trafiłem właśnie na ten gatunek ptaka, bo one najczęściej zgadzały się rozmawiać z końmi. Wrończyk zgodził się nam pomóc. Szybko przeleciał na drugą stronę jeziora i wrócił. Z jego relacji po powrocie wynikało, iż znajdują się tam ślady jakiegoś konia.
- Mogą należeć do Iris. Być może szła tędy, ale tutaj zostały one starte, a tam nadal się zachowały- powiedział Amigo.
- Racja. W takim razie drogi ptaszku, dziękujemy ci za pomoc- zwróciłem się do naszego lotnego pomocnika.
- Nie ma za co. Czy mógłbym się jeszcze jakoś wam przysłużyć?- spytał. Z tonu jego wypowiedzi wynikało, że naprawdę chce nam pomóc.
- Właściwie, jako zwierzę potrafiące latać, mógłbyś o wiele szybciej sprawdzić większy teren niż my. Czy w takim razie przelecisz się trochę po lesie i poszukasz klaczy maści izabelowatej?- zapytałem. Ptaszek przystał na moją propozycję, rozpostarł skrzydła i wzbił się do lotu. Po chwili widać już było tylko mały, czarny punkcik, który po następnych kilku sekundach znikł całkowicie z pola widzenia.
- My zaś wyruszamy na drugi brzeg jeziora, ale nie wszyscy. Nie możemy teraz przerwać poszukiwań, dlatego też zdecydowałem się odesłać Hanę do klanu, aby poinformowała wszystkich o naszej dłuższej nieobecności. Zgadzasz się?
- Oczywiście- odparła klacz.
- Dobrze. Logiczne jest też chyba, że masz potem zostać z klanem. My możemy być wszędzie, wiec nie znalazłabyś nas.
- Rozumiem- powiedziała Hana, po czym pożegnała się i ruszyła w drogę powrotną do klanu. My zaś bez słowa ruszyliśmy w kierunku drugiego brzegu jeziora. Miałem zamiar, abyśmy obeszli je z lewej strony. Z prawej droga była krótsza, ale wokół zbiornika rosło tam mnóstwo gęstych zarośli. W niektórych z nich rozpoznałem gatunki roślin posiadających naprawdę ostre kolce, dlatego logicznym wydało mi się wybranie drugiej drogi.
<Amigo? Spoko, będę czekać;)>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!