Słuchałem klaczy z uwagą, od czasu do czasu kiwając głową, jednak nie dla potwierdzenia, a bardziej otrzeźwienia - przyłapałem się aż kilka razy na tym, że przestałem rozróżniać słowa, a zajmował mnie tylko miękki, słodki, hipnotyzujący głos towarzyszki. Jak daleko sięgam pamięcią, czułem się dziwnie w jej towarzystwie, ale bez przesady. Dziwiło mnie to i zarazem złościło. Jak ktokolwiek w takim momencie potrafi myśleć tylko o czyimś uroku? Z całych sił skupiałem się na analizowaniu wypowiedzi. W duchu podziwiałem jej logiczne, sensowne myślenie, ale co tu dużo mówić, Mivana nie wybrała swojej rangi bez powodu.
— Ja na razie innych wyjść nie widzę. - tymi słowami skończyła swój obszerny wywód. Zapadła chwila milczenia, bowiem musiałem przygotować na szybko dopracowaną, mądrą odpowiedź, do tej pory zajęty kontrolowaniem swoich myśli.
— Brawo. Nie na darmo zostałaś naszym strategiem. - pochwaliłem ją z uśmiechem, który zajaśniał również na jej pysku. - Myślę więc, że wszystko jest już dostatecznie jasne. Jak na razie nie pozostaje nam nic innego, jak kontynuowanie szpiegowania. Dopiero później, mając więcej informacji, możemy zdecydować się na coś innego. Zapomniałaś dodać jedynie, jak zamierzamy to zrobić. - klacz zamierzała już się poprawić, jednak uciszyłem ją gestem. - Zaczynamy już teraz. Jeżeli któreś zauważy, że Vayoli nie ma w pobliżu - zaproponuje drugiemu spacer. Dalej wszystko będzie zależało od okoliczności. Słuchaj jak najwięcej, a przede wszystkim nie zmieniaj się. Nie daj po sobie niczego poznać, w żadnym wypadku. - westchnąłem cicho. Wyszło dłużej i swobodniej, niż się spodziewałem. - To co, agentko, gotowa do działania?
<Mivana? Daj spokój, twoje w porównaniu z moim to arcydzieło...>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!