Chodziłam w tę i z powrotem niedaleko reszty stada, ze wzrokiem wlepionym w podłoże grzebiąc co jakiś czas kopytem w ziemi w poszukiwaniu dorodniejszych kęp trawy. W rzeczywistości od pewnego czasu mój umysł zajmowały liście. Przy najmniejszym nacisku czy przesunięciu wydawały przyjemne dla mych uszu szeleszczenie, lecz w zachwyt wprawiały przede wszystkim ich niecodzienne kolory - żółć, brąz, zieleń, czerwień i pomarańcz w najróżniejszych odcieniach i wzorach zdominowały dotychczas monotonną szmaragdową murawę, tworząc piękny, pstry dywan. Spojrzałam od niechcenia w górę. Przed oczami stanęły mi na moment obrazy utworzone z ostatnich wspomnień, lecz na szczęście zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Pod wpływem impulsu zniżyłam pysk do samej ziemi, po czym dmuchnęłam mocno i stanęłam dęba. Na jedną chwilę otoczył mnie różnobarwny wir. Siła grawitacji prędko ściągnęła mnie na ziemię. Parsknęłam krótko, wracając do skubania darni.
— Witaj. - czyjś męski głos wyrwał mnie z zamyślenia, sprawiając, że drgnęłam. Podniosłam łeb. Przede mną stał nieznany dorosły ogier, zapewne nowy w klanie, o skarogniadej sierści oraz czekoladowych grzywie i ogonie. Był dość umięśniony, wyższy, tęczówki na pierwszy rzut oka sprawiały wrażenie czarnych, w rzeczywistości brązowe. Na czole odznaczała się niewielka gwiazdka. - Sprowadziła mnie tu chęć ucieknięcia z miejsca, do którego przekorny los niesłusznie mnie wtrącił. Pewnej rodziny arystokratów... - kontynuowałam, uśmiechając się. Zamilkłam na krótko, przyglądając mu się, ale musiałam coś odpowiedzieć. Ostatecznie byłoby głupio...
— A, witaj. - odwzajemniłam wpierw przywitanie. - Nigdy cię tu wcześniej nie widziałam. - dodałam, prostując się.
— Nic dziwnego. Dołączyłem do klanu dzisiaj. - odparł przyjaźnie koń. - Jak się nazywasz?
— Miriada.
— Cardinano. - ogier wyciągnął w moją stronę przednią kończynę. Odruchowo cofnęłam jedną nogę do tyłu, zaraz znowu ją przybliżając i ukrywając speszone spojrzenie. Tymczasem znajomy opuścił już swoją, w związku z czym nie miałam szans tego naprawić. Nie potrafię się nawet normalnie zachować.
— Jakie zajmujesz stanowisko? - przerwałam ciszę.
<Cardinano?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!