Po spotkaniu z przeklęcie toporną sarną zrezygnowany udałem się do stada. Przy tym wpadłem na Yatgaar układającą dekoracje. Obraz przed oczami rozmazał mi się, ale tylko na chwilę. Poczułem ból w miejscach, w którymi uderzyłem w klacz.
-Uważaj, jak chodzisz- syknęła- Może chciałbyś mi pomóc, a nie kręcić się bez celu w kółko?- wyszczerzyła zęby w nieszczerym uśmiechu.
- Odezwała się księżniczka- odezwałem się po chwili, lecz nie bawiłem się w zbytnie złośliwości, mając świadomość, że nie tylko jest partnerką władcy, ale i kolejną samiczką, która może mi zepsuć radosne przygotowania do Nadaam. Na szczęście ona też wyglądała, jakby chciała je (te złośliwości) już zakończyć- Jasne, te wieńce potrzebują kogoś, kto je rozłoży, a szybciej będzie, jak ci pomogę- dodałem grzecznościowym tonem, niestety na kilometr było czuć, że ani słowa, ani ton mojego głosu są wymuszone — spojrzałem w jej gniewne ślepia. Towarzyszka, milcząc, wskazała łbem kosz z dekoracjami. Z westchnięciem zacząłem je układać w najrozmaitsze wzory, biorąc przykład z Yatgaar.
-Dobrze ci poszło- rzekła, oglądając gotowy efekt- No idź. Nie jestem aż tak słaba, poradzę sobie, będziesz bardziej potrzebny innym członkom- z chęcią wziąłem sobie jej radę do serca. Dalej miałem ochotę na trochę męskich emocji zwanych walką. Może ktoś będzie akurat szukał towarzysza do treningu? Niestety mój plan nie wypalił, innymi słowy ci, którzy byli zajęci powiększaniem muskułki, mnie nie potrzebowali, a pozostali ze śpiewem dbali o oprawę graficzną tego wydarzenia, rozkładając już gotowe dekoracje lub tworząc je na przykład poprzez bazgranie czegoś kopytem umoczonym w błocie na dość sporym kawałku materiału znalezionym przez jednego członka. Chcąc nie chcąc przyłączyłem się do grupy „malarzy”. Nie zawiodłem się. Zwykłe machanie nogą, a ile zabawy daje takie tworzenie obrazków.
C.D.N
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!