Zatopiłam się w kojącym już trzecim naszym pocałunku. Dookoła unosiły się różowe chmurki, a moje ciśnienie maksymalnie się podniosło, żeby potem opaść, gdy się oderwiemy. Poczułam smak ust nastolatka. W moim sercu gościło uczucie godne wariata- miłość. Nasze ciała lekko drgały, a cała moja energia płynęła do Shiregta i czułam, że on też oddaje mi swoją. Najjaśniejsza z gwiazd przyświeciła nad nami, dając nam wspaniałą atmosferę. W końcu zakończyliśmy pocałunek, a ja uśmiechnęłam się ciepło do ogiera. Złe odczucia ustąpiły, lecz nagle ponownie ogarnął mnie paniczny strach, ale już nie chciałam martwić gniadosza. Z jednej strony może robiłam źle, a z drugiej... Mint ogarnij się! Zaraz będziesz dorosła, a ty nawet nie odróżniasz dobra od zła. Eh... mam wrażenie, że tak myśląc, jeszcze bardziej podkładam sobie kłody pod nogi. Niepotrzebnie? A może dyscyplina mi się przyda..., ale czy ona coś w tym przypadku daje?
- Widzimy się jutro, o ile ta wariatka nas nie dopadnie- powiedziałam cicho.
-Przynajmniej będzie nas dwójka- odpowiedział mój ukochany, tym samym poprawiając mi znacząco humor-Dobranoc- wyszeptał, udając się do swojego miejsca spoczynku. Wzięłam z niego przykład i wkrótce cały klan był pogrążony w słodkim śnie.
-Nazajutrz-
Otwierając powieki, miałam złe przeczucia, a potem wszystko działo się jak w kalejdoskopie. Niespodziewanie, zaskakująco... Nad moim łbem pochylała się buntowniczka. Natychmiast wstałam z zamiarem kopnięcia jej. Czułam tę chęć żyłach, sercu, a w dodatku przepełniała mój umysł. Prychnęłam lekceważąco, a w moich ślepiach odbijał się gniew. Ona też była wściekła. A może tylko mi się wydawało? Ah... to była najgorsza decyzja w moim życiu. Rzuciłam się na nią z tekstem.
-Czyżby ci się nie pomyliło, kogo zamierzasz wykorzystać?- miałam dziwne wrażenie, że to chce zrobić klacz. Walka jednak szybko odwiodła mnie od tej myśli. Na szczęście nie daleko stojący Shiregt usłyszał mój krzyk i oboje broniliśmy siebie. Nagle klacz przestała walić nas kopytami. Odetchnęłam zmęczona i spojrzałam w jej kierunku pytająco.
-Czyżbyś się poddała?- ogier zrobił parę kroków w kierunku klaczy.
-Dobrze wiecie, że z łatwością pokonałabym was- rzekła i w tym momencie musiałam przyznać jej rację.
-A więc po co to nieplanowane spotkanie?-zapytałam, grzebiąc wyczekująco kopytem w ziemi. Zapadła chwilowa cisza.
-Któż ci powiedział, że nie planowane?- zaczęła.
<Shi? Teraz buntowniczka gra aniołka, ale dyskretnie bez cienia fałszu. Trzymam za ciebie kciuki>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!