— Wiem, co myślicie, ale...proszę, zaufajcie mi. - rzekła cicho, z nadzieją, niemalże z pokorą nasza towarzyszka. Nadstawiłem uszu. Jestem synem władcy. Pierwszym w szeregu, ostatnim w ucieczce. - z tą myślą zbliżyłem się powoli, ostrożnie, ale w miarę pewnie do domku. Jednym, stanowczym ruchem wyrzuciłem przednie kopyta do góry, łapiąc nimi za oparcie i podnosząc się bardziej do góry. Pajęczyny trochę zasłaniały widok na brudną izbę z kilkoma drewnianymi meblami.
— Kiedy tu nikogo nie ma. - stwierdziłem trochę zaskoczony.
— No jasne! - zaśmiała się klaczka. Byłem już zmęczony i miałem dość zabawy.
— To wracamy? - ziewnąłem, oglądając się za siebie.
— Cóż...zgadzam się. Lepiej już wracajmy. - zawtórowała mi karo-srokata towarzyszka. Uśmiechnąłem się lekko. W tej chwili poczułem mocniejszy podmuch wiatru. Gdy wszyscy spojrzeliśmy w górę, niebo było w miarę czyste, lecz mimo wszystko trochę pochmurne.
— Chyba idzie burza. Nie zdążymy. - mruknęła Khairtai. - Schowajmy się w środku! - dodała z nagłym entuzjazmem. Jakoś wszyscy się pomieściliśmy, obijając o drewniane narzędzia złożone z różnych figur geometrycznych, parskając i prychając, ale jednak.
<Khairtai? Jakie atrakcje przewidujesz dalsze? Dreszcze mnie jeszcze nie przeszłyXD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!