- Bush Brave i Fenrir i Mikado idą ze mną. Uwolnimy Hasminę. Byorn będzie pilnował porządku podczas mojej nieobecności. Aron, Dorian, Grey i Kirk zajmą się wypatrywaniem zagrożenia. Mam nadzieję, że wszystko jasne- powiedziałem, po czym kazałem się wszystkim rozejść. Zostali tylko członkowie wyprawy po Hasminę.
- Bush Brave i Fenrir zaprowadzą nas do miejsca, gdzie klacz wpadła w pułapkę- powiedziałem. Nic więcej mówić nie musiałem. Razem z Mikadem rzuciliśmy się biegiem za naszymi przewodnikami. Choć zmęczenie niełatwą wędrówką tutaj z Gerel uul nadal dawało się we znaki, musieliśmy znaleźć się na miejscu jak najszybciej. W końcu Bush i Fenrir zaczęli zwalniać.
- To niedaleko tego miejsca- powiedział kuc. Nie musiał tego właściwie mówić, gdyż doskonale czuć było tutaj zapach ludzi, ale także wielu złapanych przez nich zwierząt.
- Jaki mamy plan?- spytał Bush.
- Najpierw musimy rozeznać się w sytuacji. Trzeba sprawdzić, gdzie znajdują się ludzie i co planują- odparłem.
- Ja pójdę i sprawdzę, jak się sprawy mają- zaoferował się Fenrir. Od razu zgodziłem się na jego propozycję. Ogier wyruszył, kierując się w stronę małego wzniesienia. Wrócił po około trzydziestu minutach.
- Kłusowników jest pięciu. Ich baza znajduje się zaraz za tym pagórkiem. Mają tam kilka klatek z ptakami, w dwóch pozostałych zauważyłem małego rysia i niedźwiadka. Hasmina jest przywiązana do jakiegoś drzewa, razem z innym koniem i kułakiem- Fenrir zdał bardzo szczegółowy raport.
- Dziękuję, spisałeś się Fenrirze, ale to nie koniec. Teraz musimy obmyślić plan- powiedziałem.
- Proponuje, abym razem z Mikadem odwrócił ich uwagę. Wtedy ty i Fenrir uwolniecie Hasminę- zaproponował Bush Brave.
- Doskonale. Należy jednak pamiętać, że nie wszyscy pewnie rzucą się za wami. Z resztą jednak ja i Fenrir szybko sobie poradzimy. Jednak, skoro już tutaj jesteśmy, uwolnimy pozostałe zwierzęta.
- A co z tym drugim koniem?-spytał Mikado.
-Lepiej będzie, jeśli każemy mu iść z nami. Przynajmniej na razie- odparłem. Kiedy wszyscy już wiedzieli, co mają robić, przystąpiliśmy do realizacji naszego planu. Bush i Mikado pobiegli przodem. Kiedy wybiegli zza wzgórza, dało się słyszeć podniesione głosy ludzi. Już po chwili oba konie biegły zbiegały w dół. Za nimi ruszyli ludzie na swoich dziwnych, warczących maszynach, dzięki którym mogli się szybciej poruszać.* Było ich czterech, co znaczyło, że w bazie został jeden. Natychmiast pobiegliśmy tam z Fenrirem. Mężczyzna siedział właśnie obok ogniska, piekąc jakieś mięso. Widząc nas, zerwał się od razu na równe nogi i wyciągnął rękę po leżącą nieopodal broń. Nie zdążył jednak jej chwycić, gdyż byłem szybszy. Nim zdołał cokolwiek zrobić, podbiegłem do niego i zmiażdżyłem mu czaszkę. Wtedy wraz z Fenrirem uwolniliśmy Hasminę, obcego konia i kułaka. Osioł od razu podziękował, po czym pożegnał się i pobiegł, nie chcąc dłużej tutaj zostawać. Drugi koń także chciał tak postąpić, ale przeszkodziliśmy mu.
- Nic z tego, nigdzie się nie ruszasz. Hasmina, nic Ci nie jest?- powiedziałem. Klacz pokręciła przecząco głową.
- W takim razie przypilnuj tego tu, a ja i Fenrir uwolnimy resztę zwierząt- powiedziałem. Niestety, okazało się, że klatki są bardziej wytrzymałe niż mogłoby się wydawać. Męczyliśmy się z nimi naprawdę długo. Sprawy nie ułatwiał fakt, że zarówno ryś jak i niedźwiadek były zestresowane i próbowały bronić się swoimi małymi kłami i pazurami. Nagle usłyszeliśmy zbliżające się ludzkie głosy. Prawdopodobnie byli to kłusownicy. Na szczęście nie było z nimi słychać żadnego konia. Musieliśmy zatem zrezygnować z dalszej misji ratunkowej i uciekać. Nieznany koń chciał to wykorzystać i uciec. W ostatniej chwili udało mi się jednak chwycić go za kawałek zawiązanej wokół szyi liny, którą był przywiązany do drzewa. Byłem od niego silniejszy, dzięki czemu z łatwością pociągnąłem go za sobą. Okrążyliśmy wzgórze z drugiej strony i zaczęliśmy uciekać. W tym samym czasie kłusownicy dotarli do swojej bazy, dzięki czemu nie wpadliśmy na nich. Oddalając się, mogliśmy słyszeć ich przekleństwa pełne wściekłości. Co się dziwić, nie dość, że nie złapali nowych zdobyczy, to jeszcze część starych uciekła, a ich kolega stracił życie- uśmiechnąłem się jadowicie na tę myśl. Biegliśmy dalej, aż w końcu dołączyli się do nas Mikado i Bush Brave, na szczęście cali i zdrowi. Kiedy upewniliśmy się, że nikt za nami nie podąża, zatrzymaliśmy się.
- Dobra, a teraz gadaj. Coś ty za jeden?- spytałem nieznajomego. Ton mojego głosu nie był zbyt przyjazny, gdyż obcy wydał mi się bardzo podejrzany. Niestety, nie udało mi się uzyskać odpowiedzi na to pytanie.
- Odpowiadaj, kiedy władca pyta!- zawołał Bush, szarpiąc nagle i mocno sznurem zawiązanym wokół szyi konia. W efekcie musiało go to mocno zaboleć.
- Przestań! I jaki władca? O czym wy mówicie? Jesteście z tego Klanu Mroźnej Duszy, tak?- nieznajomy w końcu pokazał, że jednak umie mówić.
- Zapewne należysz do Stada Hańby. Posłuchaj, masz trzy sekundy, żeby zaraz mi wszystko powiedzieć albo oddalę się i pozwolę obecnemu tu kucowi zrobić to, na co ma ochotę. Dodam tylko, że piastuje on stanowisko mordercy i wręcz ubóstwia swój zawód- powiedziałem z doskonale słyszalną groźbą w głosie. Nieznajomy przeniósł przerażony wzrok z mojej osoby na Bush'a, a potem na Fenrira i Mikado. Każdy z nas patrzył na niego wrogo, niemal z chęcią mordu, która jednak najlepiej widoczna była w oczach kuca.
- C-co mam powiedzieć?- spytał koń lekko załamującym się głosem.
- Wszystko. Jesteś teraz naszym jeńcem i od nas zależy Twoje życie. Jak masz na imię? Kim jesteś? Ile macie broni i ilu was jest?- zasypałem go pytaniami. Informacje, których mógł nam udzielić, mogły być na wagę złota.
- Jestem Kalan i tak, pochodzę ze stada, które toczy wojnę z Klanem Mroźnej Duszy. Tylko tyle mogę Wam powiedzieć.
- Zapomniałeś już o tym, co przed chwilę powiedział nasz władca?- spytał Mikado.
- Może weźmiemy go ze sobą do stada i tam zmusimy, aby wszystko powiedział?- zasugerował Fenrir.
- Wolałbym na razie nie zdradzać naszej lokalizacji. Najpierw dowiedzmy się tego, co może się okazać przydatne, a potem pomyślimy, co możemy z nim zrobić- powiedziałem.
- Jak to? Co chcecie przez to powiedzieć? Chyba nie zamierzacie mnie naprawdę... zabić?- spytał wystraszony Kalan.
- Na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone. Jednak Twój los zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Jeśli będziesz współpracował i odpowiesz na wszystkie pytania, kto wie, może nawet puścimy Cię wolno- powiedziałem.
- Chyba nie mówisz tego na serio?- zdziwił się Bush Brave.
- A czy ja kiedykolwiek kłamałem? Nigdy, nawet kiedy dołączałem do poprzedniego Klanu Mroźnej Duszy. Im także powiedziałem prawdę- odparłem, mając nadzieję, że kuc zrozumie mój przekaz, a Kalan nie wyczuje w tych słowach niczego podejrzanego.
- Rozumiem- powiedział Bush, rzucając mi znaczące spojrzenie. Wiedziałem więc, iż kuc zdaje sobie sprawę z mojego kłamstwa. Fenrir i Mikado za to nie bardzo wiedzieli, o co chodzi, ale przynajmniej się nie wtrącali.
- Więc jak będzie? Odpowiesz nam na parę pytań?- spytałem, przenosząc wzrok ponownie na Kalana. Przybrałem przy tym w miarę spokojny i miły wyraz pyska, aby postarać się zachęcić konia do mówienia także dobrocią, a nie tylko groźbami.
C.D.N.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!