Wreszcie doszliśmy nad rzekę, której taflę wody oświetlało gorące słońce. Ostatnimi czasy robiło się coraz cieplej, ale zostało dużo czasu zanim lato nastanie na dobre, dlatego też jeszcze nie wchodziliśmy do zbiornika wodnego, chociaż nie wiem czy ktoś z klanu tego nie zrobił. Nie zamierzałam cały dzień ich obserwować, dlatego postanowiłam stanąć trochę dalej od innych i napić się wody. Jak myślałam tak zrobiłam i już po chwili uspokajałam swoje pragnienie chłepcząc źródło życia. Szybko zauważyłam przemykające mi przed nosem rybki. Jedne szare, inne brązowe, a jeszcze inne z pięknymi, tęczowymi barwami. Zerknęłam na Calipso, która stała obok mnie. Nie byłam pewna co takiego kombinowała, jednakże zainteresowałam się tym dziwnym zajęciem. Maczała jakąś gałąź w wodzie, a ryby do niej podpływały, ale po chwili znowu uciekały. Zignorowałam to i zaczęłam dalej pić, jednakże cały czas spoglądałam na klacz obok. W końcu jednak ta zrezygnowała z maczania patyka i zaczęła gapić się w taflę.
-Wiesz, nic dziwnego, że od razu uciekały. Ryby są takie jak konie - chyba nie chciałabyś zacząć bawić się z tym duchem gór*, co może jednym ciosem zabić nas wszystkich. - Mruknęłam i wstałam rozglądając się na około. Straszne bajki, które opowiadała mi matka nadal tkwiły w mojej pamięci. A wiedziałam, że mówiła prawdę.
<Capliso 8)>
*czasem nazywane są tak pantery śnieżne zważywszy na to, że trudno je zauważyć.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!