Postój trwał już dosyć długo. Mi to nawet pasowało. Szczerze mówiąc, nawet chciałam już wyruszyć na moją pierwszą wędrówkę, ale w głębi duszy, budziły się we mnie niewielkie obawy. Rozmyślałam skubiąc trawę, gdy kątem oka zauważyłam moją siostrę. Szła właśnie w stronę niewielkiej górki z ziemi i żwiru, kończącej się z jednej strony klifem. Zerknęłam w stronę rodziców. Zajęło by zbyt dużo czasu spytanie ich o zgodę. Wtedy również mama i tata mogliby zdenerwować się na Chiyoko z mojego powodu, a tego nie chciałam. Podbiegłam do mojej siostry.
-Chiyoko, zaczekaj idę z tobą!-zawołałam, kiedy zbliżyłam się do niej na wystarczająco blisko.
Klacz westchnęła ledwo dosłyszalnie. Odwróciła się, a na jej pysku widniał uśmiech. Moim zdaniem był trochę przereklamowany.
-No dobra-odpowiedziała niby normalnym tonem, ale można było w nim wyczuć nutkę zrezygnowania czy zażenowania. Nie potrafiłam stwierdzić.
Jak na mój gust, moja siostra była nawet fajną osobą. Prawda, była odrobinę (bardzo) wredna, troszkę (bardzo) nerwowa, nieco (bardzo) zbyt pewna siebie i czasami (często) mi dokuczała, ale wierzyłam, że to przejdzie z wiekiem.
-Może już zawrócimy?-spytałam.-Rodzice na pewno się o nas martwią. Później się zdenerwują i przestraszą. A ja tego nie chcę-mówiłam.- Chiyoko, proszę. Wróćmy chociaż powiedzieć rodzicom, że idziemy. Będą się martwili. No chodź-powiedziałam przystając, ale widząc, że Chiyoko nie reaguje ruszyłam do przodu i zakończyłam monolog. Moja kochana siostrzyczka miała mnie gdzieś. Szłam cały czas prosto, ale po chwili zauważyłam, że Chiyoko nieco zeszła z kursu. Kierowała się teraz w stronę jakiejś klaczy. Dotruchtałam do niej. Już otworzyłam usta, aby powiedzieć, że nie wiemy kto to jest, ale po chwili je zamknęłam. Po pierwsze zorientowałam się, że tatuś nie dopuścił by nikogo obcego tak blisko stada, a po drugie zorientowałam się, że to klacz, z którą rozmawiała mama jakiś czas temu, więc nie muszę się jej obawiać.
-Dzień dobry-powiedziałyśmy równocześnie, gdy podeszłyśmy trochę bliżej.
-Witajcie. Wy jesteście Lemon Ash i Chiyoko, prawda?-spytała. Na początku obrzuciła nas przestraszonym spojrzeniem, ale gdy zorientowała się, że jesteśmy tylko źrebaczkami z klanu uspokoiła się.
-Tak. A pani jak się nazywa?-powiedziała moja siostra, zanim zdążyłam otworzyć usta.
-Jestem Nadira-przedstawiła się klacz.
Dokładnie w tym momencie wyłoniło się zza niej białe źrebię. Dotychczas myślałam, że razem z Chiyoko jesteśmy jedynymi źrebakami w stadzie, ale najwyraźniej myliłam się. Możliwe, że nie słyszałam o innych źrebakach dlatego, że ten stojący przed nami był wyższy, miał stosunkowo krótsze nogi, więc pewnie zaraz miał stać się nastolatkiem. Nowo poznane źrebie spojrzało na nas nieufnie.
-A to jest moja córka. Peril, przywitaj się ładnie-powiedziała Nadira w połowie kierując swoje słowa do nas, a w połowie do swojego dziecka.
-Hej, jestem Peril. Miło mi was poznać-uśmiechnęła się klaczka.
-Nam ciebie też-rzekła moja siostra, więc ja jedynie uśmiechnęłam się.
Nadira zmartwiła się, że spacerujemy bez niczyjej opieki. Perli zaproponowała, że będzie nam towarzyszyła, a jej mama po chwili namysłu, przystała na tą propozycję. Kiedy Chiyoko zapytała gdzie będziemy szli, nasza nowa koleżanka nie odpowiedziała dokładnie.
-Znam jedno fajne miejsce. Chodźcie-ruszyła do przodu, a ja poszłam za nią. Po chwili dołączyła do nas moja siostra. Uznałam, że nie jest ona dobrym towarzystwem do rozmów, więc postanowiłam dokładniej zaznajomić się z Peril.
-Czyli nazywasz się Peril?-zaczęłam powoli.-Ładne imię. Podoba mi się. Zastanawiam się ile masz lat. Wyglądasz na starszą niż my. Jesteś wyższa i w ogóle. Nie mam pojęcia ile możesz mieć lat. Może rok? A tak w ogóle, kim byś chciała zostać gdy dorośniesz?-zakończyłam swój monolog, dopiero kiedy wyrzucałam z siebie słowa w rekordowym tempie.
<Chiyoko? Peril?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!