Wieść, że Shere Khan zaakceptował wieść o mojej ciąży, bardzo mnie ucieszyła. Nie tyle zaakceptował, ale też ucieszył się z tej informacji. Rozmawialiśmy chwilę, ale potem zapadła między nami radosna cisza, w której nie było ani krzty napięcia.
- Zdajesz sobie sprawę, że musimy jeszcze przekazać to całemu klanowi?- ogier przerwał panujące między nami milczenie.
Niestety zdawałam sobie z tego sprawę. Wolałabym doczekać porodu w spokoju, bez zbędnego rozgłosu. Ale w końcu mógł się niedługo narodzić przyszły władca.
- Wiem, ale może jeszcze trochę z tym poczekajmy. Nacieszmy się na razie naszym szczęściem we dwoje. Co ty na to? - zaproponowałam.
Miałam wielką nadzieję, że Shere Khan się zgodzi. W końcu do czasu narodzin źrebiąt zostało jeszcze sporo czasu.
- Niech będzie, ty tu rządzisz, moja kochana- odparł mój partner, uśmiechając się do mnie promiennie. Widocznie większość decyzji, apropo ciąży zostawiał mi. W sumie bardzo się cieszyłam, że w dość istotnych sprawach, decyzję pozostawia mi.
- To może wybierzemy jakieś przykładowe imiona?- zasugerował ogier.
W sumie chodziło mi to po głowie zaraz po tym, jak dowiedziałam się, że jestem w ciąży, ale zupełnie o tym zapomniałam, kiedy miałam na głowie mnóstwo innych rzeczy.
-Może wybierzemy dwa dla klaczy i dwa dla ogierów? W końcu możliwe, że urodzą się bliźniaki, więc warto mieć naszykowane imiona na zapas - zaproponowałam. Shere Khan kiwnął twierdząco głową, więc kontynuowałam swoją wypowiedź.
-Niech każdy z nas wymyśli po jednym imieniu dla klaczy i ogiera - powiedziałam - Nie wiem jak ty, ale ja potrzebuję trochę czasu na obmyślenie odpowiedniego imienia. W końcu znalezienie imienia, które spodoba się źrebaczkowi nie jest taką prostą sprawą - rzekłam.
-Masz rację, trzeba podjąć rozsądną decyzję. Jeśli chcesz możemy przedłużyć postój-zaproponował ogier.
-Nie ma mowy-zaoponowałam.-Nie mam zamiaru opóźniać całego stada, tylko dlatego, że momentami źle się czuję. Na takie rzeczy będzie czas później, kiedy termin porodu będzie bliższy.
-Skoro tak uważasz - westchnął mój partner.
***
-Proponuję Lemon Ash dla klaczy oraz Lucky Diamond dla ogiera - powiedziałam, kiedy następnego dnia, podczas wędrówki szłam na czele klanu, obok Shere Khana. - A ty masz już jakieś propozycje? - spytałam.
-Ja proponuję Chiyoko dla klaczy i Horizonth dla ogiera-podał swoje propozycje koń.
-Podobają mi się - uśmiechnęłam się. - Teraz pozostaje ogłosić wiadomość reszcie klanu oraz czekać na poród.
***
Poród był dosyć ciężki. Okazało się, że urodziły się bliźniaki, a dokładniej bliźniaczki, bo oba źrebaczki były płci żeńskiej. Jak to bywa w przypadku bliźniaków, jeden z maluchów urodził się słabszy, ale dzięki Bogu, nie było zagrożone życie któregoś z potomków ani moje. Silniejszą i ciupinkę starszą z rodzeństwa nazwaliśmy Chiyoko, tak jak zaproponował Shere. Druga z sióstr dostała proponowane przeze mnie imię, Lemon Ash. Dwie godziny od rozpoczęcia porodu, na trawce leżały dwa kare źrebaki.
<Shere Khan? Pozwoliłam sobie wybrać imiona męskie, bo i tak nie mają one znaczenia.>
- Zdajesz sobie sprawę, że musimy jeszcze przekazać to całemu klanowi?- ogier przerwał panujące między nami milczenie.
Niestety zdawałam sobie z tego sprawę. Wolałabym doczekać porodu w spokoju, bez zbędnego rozgłosu. Ale w końcu mógł się niedługo narodzić przyszły władca.
- Wiem, ale może jeszcze trochę z tym poczekajmy. Nacieszmy się na razie naszym szczęściem we dwoje. Co ty na to? - zaproponowałam.
Miałam wielką nadzieję, że Shere Khan się zgodzi. W końcu do czasu narodzin źrebiąt zostało jeszcze sporo czasu.
- Niech będzie, ty tu rządzisz, moja kochana- odparł mój partner, uśmiechając się do mnie promiennie. Widocznie większość decyzji, apropo ciąży zostawiał mi. W sumie bardzo się cieszyłam, że w dość istotnych sprawach, decyzję pozostawia mi.
- To może wybierzemy jakieś przykładowe imiona?- zasugerował ogier.
W sumie chodziło mi to po głowie zaraz po tym, jak dowiedziałam się, że jestem w ciąży, ale zupełnie o tym zapomniałam, kiedy miałam na głowie mnóstwo innych rzeczy.
-Może wybierzemy dwa dla klaczy i dwa dla ogierów? W końcu możliwe, że urodzą się bliźniaki, więc warto mieć naszykowane imiona na zapas - zaproponowałam. Shere Khan kiwnął twierdząco głową, więc kontynuowałam swoją wypowiedź.
-Niech każdy z nas wymyśli po jednym imieniu dla klaczy i ogiera - powiedziałam - Nie wiem jak ty, ale ja potrzebuję trochę czasu na obmyślenie odpowiedniego imienia. W końcu znalezienie imienia, które spodoba się źrebaczkowi nie jest taką prostą sprawą - rzekłam.
-Masz rację, trzeba podjąć rozsądną decyzję. Jeśli chcesz możemy przedłużyć postój-zaproponował ogier.
-Nie ma mowy-zaoponowałam.-Nie mam zamiaru opóźniać całego stada, tylko dlatego, że momentami źle się czuję. Na takie rzeczy będzie czas później, kiedy termin porodu będzie bliższy.
-Skoro tak uważasz - westchnął mój partner.
***
-Proponuję Lemon Ash dla klaczy oraz Lucky Diamond dla ogiera - powiedziałam, kiedy następnego dnia, podczas wędrówki szłam na czele klanu, obok Shere Khana. - A ty masz już jakieś propozycje? - spytałam.
-Ja proponuję Chiyoko dla klaczy i Horizonth dla ogiera-podał swoje propozycje koń.
-Podobają mi się - uśmiechnęłam się. - Teraz pozostaje ogłosić wiadomość reszcie klanu oraz czekać na poród.
***
Poród był dosyć ciężki. Okazało się, że urodziły się bliźniaki, a dokładniej bliźniaczki, bo oba źrebaczki były płci żeńskiej. Jak to bywa w przypadku bliźniaków, jeden z maluchów urodził się słabszy, ale dzięki Bogu, nie było zagrożone życie któregoś z potomków ani moje. Silniejszą i ciupinkę starszą z rodzeństwa nazwaliśmy Chiyoko, tak jak zaproponował Shere. Druga z sióstr dostała proponowane przeze mnie imię, Lemon Ash. Dwie godziny od rozpoczęcia porodu, na trawce leżały dwa kare źrebaki.
<Shere Khan? Pozwoliłam sobie wybrać imiona męskie, bo i tak nie mają one znaczenia.>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!