Widząc entuzjazm klaczy, poczułem przyjemne ciepło, gdzieś w głębi mojego serca. To było naprawdę urocze. Dobrze, że chce się zaprzyjaźnić, jest tu nowa, więc pewnie mimo stada, czuje się samotnie. Byłoby mi bardzo miło, gdyby udało mi się z nią zaprzyjaźnić. Przydałaby mi się taka przyjaciółka... w dodatku jest śliczna.
– Będzie mi bardzo miło. – ukłoniłem się lekko przed nią, a ona zaśmiała się słodko.
– W takim razie widzimy się później, przyjdę po ciebie. – oznajmiłem, na co klacz skinęła łbem, na znak, że zgadza się na to. Skoro jesteśmy umówieni, to nic tu po mnie już. Zostawię ją w spokoju, niech pracuje w spokoju, a tym czasem ja też wrócę do swoich zajęć.
Pożegnałem się z Ganerdene i odszedłem, dowiedzieć się czegoś nowego na temat epidemii. Rozmawiając z innymi końmi i medykami, zrobiło mi się smutno, bowiem mój pierwszy znajomy zachorował i jego stan zdrowia się nie poprawia. Może ostatnimi czasy nie mieliśmy ze sobą zbyt wiele kontaktu, jednak to nie zmienia tego, że bardzo go lubię. Naprawdę mi przykro z tego powodu i staram się zrobić co w mojej mocy, by tylko wyzdrowiał. Nie jest to łatwe... niestety.
Pomogłem przyjacielowi w tym, w czym byłem w stanie mu pomóc i zostawiłem go w spokoju. Powinien dużo odpoczywać teraz, a ja mam jeszcze trochę czasu przed spotkaniem, żeby pójść się przejść i może natknąć się na coś przydatnego, jakieś zioło czy pozostałości po innych istotach. Do stada wróciłem z niczym, niestety, co dobiło mnie jeszcze bardziej. Miałem ogromną nadzieję na znalezienie czegoś przydatnego, jednak los chciał inaczej.
– Witaj Ganerdene. – oznajmiłem. Mój ton głosu nie należał do najprzyjemniejszych, bowiem nic dobrego w smutku nie ma.
– Coś się stało Hadvegar? – zapytała, widząc, że nie czuję się najlepiej.
– Tak, moja droga. Czasami w naszym życiu dzieje się coś, czego nie potrafimy zmienić, chociaż bardzo byśmy chcieli. – wytłumaczyłem, po czym prostym gestem zaprosiłem ją na spacer.
– Chodzi o pracę, prawda? – zapytała, jednak to pytanie nie wymagało żadnej odpowiedzi. – Rozumiem Cię i wiem jak ci trudno. – dodała po chwili.
– Szczęściem naszego życia jest rodzina, ale też w nieszczęściu żyjemy z tego samego powodu. – oznajmiłem, po czym zapytałem: – A o u ciebie? Jak minął dzień pracy?
<Gandzia? :D>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!