Szłam po śniegu, wszystko było białe, stapiałam się z tłem. Rozmyślałam o wszystkim, o tym czy będę w klanie, o tym jak tu przybyłam.. o wielu rzeczach. Rozglądałam się po całej przestrzeni, prychnęłam i strząsnęłam zimna śnieżynkę która osiadła na moich chrapach. Strużka zimnej wody popłynęła mi po pysku. Wzdrygnęłam się. Wolnym krokiem podeszłam do drzewa. Przypomniałam sobie Yatgaar, szybkim krokiem zaczęłam ją szukać, zauważyłam ją gdzieś w śniegu. Podbiegłam szybko.
- Cześć Yatgaar – uśmiechnęłam się-
- Cześć Valentio – klacz także się uśmiechnęła-
- Chciałam Ci podziękować.. wiesz za to ze wtedy mi pomogłaś..
- Naprawdę nie ma za co.
Popatrzyłam na nią, była jedyną klaczą którą tak naprawdę bardzo lubiłam. Nie często zdarzało się że polubiła jakąś klacz.. Właściwie wcale..
- Muszę już iść.. Żegnaj.. (Po prostu nie wiedziałam co mówić)
- Żegnaj
Oddaliłam się, stanęłam pod drzewem uginającym się od ciężaru śniegu. Byłam bardzo głodna, zaczęłam więc grzebać kopytem w śniegu. Udało mi się znaleźć garstkę trawy, zjadłam ją z lubością. Popatrzyłam w niebo..
- Ciekawe czy ktoś mnie polubi –powiedziałam do siebie, po czym odeszłam dalej. Zwiedzałam chwilę po czym wróciłam zmęczona pod drzewo. Położyłam się i zasnęłam.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!