Odkąd Tenebris dołączyła do frakcji trochę się ode mnie odczepiła. Działało mi to na zdrowie. Ciągłe dogryzania nastolatki, po pewnym czasie stawały się takie denerwujące, że aż kusiło założyć jej knebel na pysk. Aż kopyta świerzbiły. Ale pewnie bym oberwał, bo Tenebris to szczwana bestia. Jak się uweźmie to nie odpuści. Teraz miała obsesję na punkcie walenia kopytami w drzewa. Co jakiś czas pasłem się spokojnie u przypatrywałem się jej poczynaniom z lekkim uśmieszkiem. Było późne popołudnie, a słońce chyliło się już ku zachodowi. Dni były już bardzo krótkie, choć pomału, ale jednak zwiększały swoją długość. Jutro święta, więc całe stado było na dłuższym postoju. Nudziło mi się okropnie, więc postanowiłem wybrać się na przechadzkę. W razie czego, żebym nie miał kłopotów, poinformowałem Tenebris, że idę się przejść i że nie trzeba się o mnie martwić. Zacząłem oddalać się od stada. Moje kopyta wręcz tonęły w śniegu. W końcu dotarłem do jakiegoś lasku. Wszedłem tam i zacząłem powoli przechadzać się między drzewami. W pewnym momencie instynkt kazał odsunąć mi się w lewo. Zrobiłem to, a wtedy obok mnie wylądował wielki irbis śnieżny. Gdyby nie to, że się przesunąłem, już bym nie żył. Szybko wyciągnąłem sztylet i gdy pantera zaczęła na mnie szarżować wbiłem go w jej brzuch. Jednak ta nadal trzymała się na nogach. Nagle kątem oka dostrzegłem włócznię.
<Yatgaar?>
→ Polecane posty ---> Zmiany w składzie SZAPULUTU
23.12.2017
Od Bush Brave'a do Yatgaar "Wróg"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!