Co prawda Kasja nie była zwiadowczynią, ale umiejętność skradania się, obserwowania otoczenia i wykrywania zagrożeń była potrzebna tak samo w tej profesji, jak i u szpiega. Klacz zaczęła się powoli oddalać. Zaczęła się nieco niepewnie oddalać. W pewnym momencie przystanęła i odwróciła się ponownie w moją stronę, jakby szukała aprobaty. Uśmiechnąłem się więc i przytruchtałem do niej.
- Świetnie. Kiedy obejrzysz tereny wokół naszej bazy, wróć z powrotem do reszty klanu. Będziesz umiała?- spytałem.
- Chyba tak... To znaczy tak, poradzę sobie. Ale czy to znaczy, że ty nie będziesz mi towarzyszył?- zapytała nieco wystraszonym głosem.
- Niestety, muszę być obecny za niedługo w pewnym miejscu. Jestem jednak pewien, że dasz sobie sama radę- powiedziałem, chcąc dodać Kasji pewności siebie. Mimo to widziałem, że nie było zbyt przekonana. Ostatecznie jednak się zgodziła.
- Dobrze, gdzie mam więc dokładnie iść?- spytała.
- Posprawdzaj po prostu kilka miejsc wokół bazy. Potem możesz wrócić do klanu. Następnie zdasz mi raport. Jeśli mnie jeszcze nie będzie, to poczekasz na mnie po prostu- wyjaśniłem klaczy. Pokiwała głową na znak, że rozumie. Pożegnaliśmy się więc na razie i każde z nas poszło w swoją stronę. Powietrze przecinał tylko dźwięk stąpania po śniegu, który jeszcze długo dało się słyszeć. Odchodząc, trochę się martwiłem, czy aby na pewno Kasja sobie poradzi. Wyglądała na dość mocno wystraszoną i niepewną. Odgoniłem od siebie jednak wszystkie negatywne myśli i skupiłem się na wypełnianiu swojego zadania. Rezultat zwiadów klaczy poznam już niedługo przy naszym spotkaniu, a do tego czasu nie chciałem się już na zapas martwić.
<Kasja? Takie liche to wyszło, ale to dlatego, że oszczędzałam energię na inne opowiadania XD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!