Byłam zdziwiona, że on tak chce.
- A wiesz co, bo mam szpiegostwo teraz od Khonkha... i muszę spadać - odpowiedziałam grzecznie.
- Dobrze... - zasmucony powiedział. Pobiegłam dalej, by pogadać z Khonkhiem. Przypomniał mi tylko, gdzie mam iść, i zaczął się niepokoić, że sobie nie poradzę.
- Dam sobie radę! Nie wysyłaj kogoś innego. Jestem zwarta i gotowa! - powiedziałam.
- Dobrze - odpowiedział Khonkh. Zaczęłam się zbierać, lecz myślałam, że tamten, jak mu tam? Kirk, się czepi tak, jak Tarnos. Więc pogalopowałam jak najszybciej, lecz Kirk zdołał mnie zatrzymać w locie. Byłam zadziwiona.
- Gdzie tak pędzisz? Kasja! Stój! - zdołał wykrzyknąć, nim puściłam się pędem. Wtedy zaczął biec za mną i krzyczeć:
- Hej! Gdzie pędzisz!
W końcu się zatrzymał, i ze smutkiem pognał do stada. Może go miałam z głowy, ale inne konie, których nie znam, też były blisko.
-E! Ogiery! Paczcie na tego konia! Jakiś półgłówek tu zmierza!- powiedział jeden.
- Nie jestem półgłówkiem! - krzyknęłam i pobiegłam z powrotem do stada. Po drodze rozmyślałam o postaci Kirka.
'Jak taki ktoś, może zepsuć takie cudowne szpiegowanie!' - w myślach wściekła obdzierałam go ze skóry.
Wkurzona na niego wróciłam do stada. Pobiegłam do Khonkha, by mu wszystko opowiedzieć. Był również trochę zdenerwowany na Kirka, że mi to zepsuł.
<Khonkh, Kirk?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!