Siedziałam sobie, patrząc w smugi wychodzącego znad Gerel Ul słońca.
Obok mnie leżał Zee. Ogierek jeszcze spał. Nagle się obudził. Podsunął
się do mnie.
- Mamo, miałem koszmar... - powiedział. Pocałowałam go w pysk.
- Nie bój się, Zee. Jutro już go nie będzie. To, co jest we śnie, nie
zdarzy się, bo jest tylko wymyślone. - powiedziałam mu. Zee jakby się
trochę uspokoił.
- Jesteś pewna? - spytał ogierek wzbudzając swój strach.
- Chyba że... co ci się śniło? - spytałam. Nie byłam pewna moich słów. Też się troszkę przestraszyłam.
- Że gdy ty spałaś, to ja sobie od ciebie poszedłem, ponieważ chciałem dać
ci coś, cokolwiek do jedzenia. Bo powiedziałaś przez sen, by ci coś dać,
ponieważ jesteś głodna. Gdy wróciłem z pyskiem pełnym trawy i siana zauważyłem, że ty nie żyjesz. Krew wyciekała ci z pyska, i powiedziałaś
ostatnie słowo... - w tym momencie zaczął płakać. Ja też się
przestraszyłam, ale udawałam tylko zaciekawioną.
- No powiedz, co ja powiedziałam? Co było dalej? - zapytałam.
- Ty... powiedziałaś... Kasja! - powiedział Zee łkając.
- Ka... Kas... Kasja? - spytałam niepewna.
- Och, tak, a co? Czy to się ziści? - spytał, coraz bardziej płacząc.
- Nie, na pewno nie! - odpowiedziałam. Nie mogłam uwieżycć w me słowa. Nie
mogłam znieść tego, że mu kłamię. I to własnemu źrebakowi!
CDN.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!