Rano zjadłam śniadanie, po czym udałam się prosto do miejsca, gdzie poprzednio zostawiłam swój kamień. Do południa udało mi się go przetransportować na odkrytą przeze mnie łąkę, a nawet jeszcze kilka razy poćwiczyć skoki przez powalone drzewo. Później jednak wróciłam do klanu. Nie chciałam, aby moja długa nieobecność zwróciła czyjąś uwagę. Poza tym, ćwiczenia w najgorętszą porę dnia nie byłyby najmądrzejszym wyborem. Wystarczyło jednak przeczekać najgorsze godziny. Zdecydowałam się nawet zabrać na łąkę Risę i Virginię i przygotowałam nam wspólny trening. Na początku kazałam im obu poćwiczyć skoki, a sama skupiłam się na podreperowaniu swojej zręczności. W tym celu biegałam slalomem wokół kilku młodych drzew. Starałam się robić to jak najszybciej i jednocześnie nie dotykać tych młodych roślin. Później Risa i Virginia skupiły się na naprzemiennym przesuwaniu kamienia, więc ja mogłam powrócić do skoków. Na sam koniec klaczki miały ogromną ochotę trochę się pościgać, więc im pozwoliłam. Sama skupiłam się ponownie na innych ćwiczeniach, aż w końcu czułam, że jestem padnięta. Wtedy jednak wpadłam na inny pomysł.
-Risa! Virginia!-zawołałam swoje córki, które już po chwili stały przede mną.
-Co się stało?-zapytała starsza z nich.
-Wiecie, siły, wytrzymałość, zręczność, wszystko to wiele daje. Ale czasem zamiast walczyć lub uciekać, lepiej jest się ukryć. Wszystko zależy od danej sytuacji-powiedziałam.
-I co w związku z tym?-zapytała Risa.
-Poćwiczymy jeszcze nasze umiejętności kamuflażu-wyjaśniłam.
-Jak?-spytała Risa.
-Zagramy w chowanego?-zaproponowała nieśmiało Virginia.
-Właśnie tak. Biegnijcie się teraz schować, a ja policzę do dwudziestu. Pierwsza znaleziona osoba szuka w następnej rundzie, jasne?-odparłam. Klaczki jednocześnie pokiwały głowami. Odwróciłam się w stronę jednego z drzew i zaczęłam liczyć. Słyszałam przy tym, w którym mniej więcej kierunku biegnie każda z nich, szybko więc je znalazłam. Wytłumaczyłam im ich błędy, po czym zagrałyśmy kolejny raz. Powtórzyłyśmy to wiele razy, nie tylko ja wytykałam im obu ich błędy, ale czasem też to one wytykały błędy mi. W końcu wróciłyśmy do klanu, gdzie czekała na nas niezbyt miła wiadomość. Klan miał się przenieść do innej bazy, gdyż w okolicach tej zwiadowcy natknęli się na grupę wilków. Znalazłam tak idealne miejsce do ćwiczeń, a już muszę się z nim rozstawać-pomyślałam niepocieszona, szykując się do drogi. Odnalazłam jeszcze Arrow'a, chcąc upewnić się, że nigdzie się nie pałęta i niedługo później ruszyliśmy wraz z całym stadem do nowego miejsca postoju.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!