Jako jedyny ogier z rodzeństwa zawsze z miejsca gier odchodziłem ostatni pilnując, by Naero i Siraane nic się nie stało. No cóż, zachowanie trochę bardzo ojcowskie, jednak co poradzę na... No, właśnie na to. Dzisiaj był właśnie taki dzień, jednak gdy odchodziłem moją uwagę zwrócił z pewnością starszy ode mnie ogier. Wyglądał raczej na kuca, lub był po prostu niewiele starszy. Obejrzałem się na niego jeszcze raz po czym podbiegłem do wołającej mnie matki.
- Leander, idź znajdź siostry i przyjdźcie do mnie. - powiedziała i już wiedziałem, że do wieczora czas mamy z głowy. Specter bowiem bardzo lubiła robić nam dodatkowe treningi byśmy w przyszłości byli lepiej wytrenowani. Co prawda oszczędzała Naero która z góry zapowiedziała, że najprawdopodobniej zostanie medyczką. Moje przypuszczenia się potwierdziły i dopiero wieczorem mogliśmy dalej robić co chcemy. Matka dawała nam wyjątkowo dużą swobodę pod tym względem. Żwawym kłusem przemierzałem okolice stada. Kłus po chwili przerodził się w szybki galop, wręcz cwał. Nie zdążyłem wyhamować i wpadłem prosto na jakiegoś konia. Tym koniem okazał się ten sam ogier, którego widziałem rano.
- Uh... Przepraszam... - mruknąłem cofając się kilka kroków. Ogier tylko uśmiechnął się nieznacznie.
- Nie szkodzi. Jestem Anamy, a ty? - zapytał spoglądając na mnie z ukosa.
- Leander. - odpowiedziałem krótko. Anamy był koniem maści palomino. Był niezbyt wysoki lecz zbudowany dość potężnie. Miał średniej wielkości, bystre oczy i mlecznobiałą grzywę oraz ogon.
- Nie chciałbyś czegoś ze mną porobić? - zapytał.
- Niby jest już stosunkowo późno, ale... Co mi szkodzi? - zapytałem sam siebie i uśmiechnąłem się lekko.
<Anamy? Co ty na taki wątek?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!