Stałam na samym brzegu grupy, dzięki czemu miałam dobry widok na całe zajście i słyszałam każde słowo z rozmowy. Za sobą czułam napierającą, rozgorączkowaną masę tłumu, wstrząsaną kolejnymi falami podszeptów, gotową w każdym momencie wybuchnąć od małej iskierki, niczym suchy las w gorący, letni dzień. Dla rozzłoszczonego stada zdeptanie jakiejkolwiek, najogólniej mówiąc, przeszkody, było proste i jasne jak słońce. Dla rozumu nie zostaje miejsca - tu jeno wrzask igrzyska. Oświadczenie czwórki kułanów było nadzwyczaj...głupie i niemożliwe. Z drugiej zaś strony przerażająco pewne swego. To, czy mieli dobrze zabezpieczone tyły, wciąż jednak nie było rozstrzygnięte - sporo idiotów błąka się po tym świecie. Nie można zlekceważyć, nie można wpadać w panikę. Jak na razie dialog przeprowadzany był w sposób dyplomatyczny, co mnie cieszyło. Nie wątpiłam nigdy, że Shiregt może zachować się inaczej. Zaczęła się mowa o pośrednikach, innymi słowy, porozmawianiu pyskiem w pysk, a tym samym odroczeniu wyroku. Serce zabiło mi mocniej. Znałam swojego brata wystarczająco dobrze, by wiedzieć, kto wpadnie mu w oko.
— Miriada. Cardinano. - władca przywołał nas po ustaleniu wszystkie z gośćmi do siebie. Jako posłaniec klanu nie miałam możliwości odmowy, był to mój obowiązek. Czułam entuzjazm przemieszane z obawą, jednak pierwsza emocja w tym wszystkim przeważała. Niesamowite... Spojrzeliśmy po sobie, ja i strateg, po czym każde skupiło się na innym punkcie na horyzoncie. Shi poszukiwał dalej członków wyprawy. Przez chwilę w uszach brzęczała mi głęboka cisza, której nikt nie zamierzał przerywać. Nagle ktoś zaczął przepychać się szybko między innymi, wywołując tym samym echo oburzonych głosów. Kiedy podniosłam głowę i spojrzałam w tamtą stronę, z gromady wypadł...Etsiin.
— Ja...ja mogę pójść pomóc. - wydyszał radosnym tonem, zatrzymując się przed sylwetką gniadosza. Mój brat z wdzięcznością przyjął jego kandydaturę i już po chwili ogier dołączył do naszego grona. Nie mogłam się powstrzymać, by nie spojrzeć na niego ukradkiem, lecz nie patrzył w moją stronę. Dodatkowo moi rodzice zaczęli się kłócić o miejsce w misji. No, niezły będziemy mieli ubaw. - zawyrokowałam w myślach. Ostatecznie moja matka została ostatnim, czwartym członkiem dyplomacji. Po wyczerpującym pożegnaniu ruszyliśmy w drogę, mając swoich przewodników po bokach i z przodu. Żaden nie zabezpieczał tyłów, zostałby zresztą prędko przegoniony. Shiregt długo jeszcze stał w tym samym miejscu na brzegu, odprowadzając nas wzrokiem. Obejrzałam się pierwszy i ostatni raz. Wszelkie dotychczasowe troski i zmartwienia przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Wyprawa była niczym przeskok z jednego życia do drugiego.
Szliśmy niemal prosto na południe w dość wymagającym tempie. Krajobraz nie zmieniał się zbytnio - dopiero pod koniec dnia step zaczął się robić bardziej górzysty. Tym razem jednak większość czasu zajmowała mi jedna, uporczywa myśl: Dlaczego? Kątem oka przyglądałam się kłusującemu obok nakrapianemu ogierowi, pełnego energii. Dlaczego opuściłeś wygodne schronienie na rzecz trudów podróży, nie mając żadnej takowej powinności? Jakie są ku temu racjonalne powody? - rzecz jasna jego towarzystwo w żadnym wypadku mi nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, cieszyłam się, widząc wciąż tego jedynego prawdziwego znajomego w całym klanie, ale nie potrafiłam samodzielnie zaspokoić ciekawości i uciszyć wątpliwości.
Na noc zatrzymaliśmy się pod jednym z wzgórz. Po symbolicznej kolacji wszyscy po kolei zaczęli zapadać w sen. Tylko jeden kułan stanął w pewnej odległości od nas, by w półśnie obserwować otoczenie wnikliwiej od reszty i dać znak w razie niebezpieczeństwa. Również stanęłam w wygodnej pozycji, szykując się do snu na który jakoś nie miałam ochoty, lecz z odrętwienia wyrwało mnie skrzypienie kopyt na śniegu. Uchyliłam powieki. Etsiin stał zwrócony łbem do bezchmurnego nieba, wpatrując się w księżyc. Coś mnie tknęło. Podeszłam powoli i stanęłam obok. Przez dłuższy moment nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Gdy wreszcie to zrobiłam zdałam sobie sprawę, że jego wzrok spoczywa na mnie już od dłuższego czasu. Westchnęłam cicho dla rozładowania atmosfery.
— Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam po chwili wprost.
<Etsiin? Świeczki, biały obrus, noc piękna, kolacji jako takiej jeszcze nie było, chyba wiesz, co z tym zrobić?XD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!