Tysiące migoczących złotawą barwą świetlików przecięło niebo w
poszukiwaniu lepszego czasu. Zmrużyłam oczy, przyglądając się
świetlistemu korowodowi na tle jaskrawej tarczy księżyca, niekiedy
oświetlającemu drogę zagubionym wędrowcom. Powoli przechadzałam się na
krawędzi urwiska. Było to zarazem dziwne i fascynujące uczucie. Poczuć
jak muska cię niebezpieczeństwo i wbrew instynktowi zagrać z nim w grę o
życie niedaleko budzącej grozy otchłań. Stracić przez głupie złe postawienie nogi lub zachować. Pomimo
łudząco przyjemnego transu, w jakim się teraz znajdywałam, postanowiłam
odejść od przepaści i na chwilę pozwolić sobie zapomnieć o pięknie
natury, która mnie teraz otaczała. Czy ostatnio nie przybrałam na
wadze? A może powinnam... Dość argumentowania chęci porozciągania się.
Chciałabym się jeszcze dzisiaj przespać, a nie zrobię tego, przez pół
nocy obniżając jeszcze bardziej swoją samoocenę. Rozejrzałam się,
poszukując mojej dzisiejszej ofiary być może w postaci rośliny, być może
zwierzęcia. Kuszącą opcją wydawało się obudzenie Lenda i wykorzystanie
jego pomysłów, lecz dziś odmówiłam sobie przyjemności słuchania jego
marudzenia. Ruszyłam przed siebie wyciągniętym galopem, już po paru
minutach odczuwając, że moja sierść lepi się od potu. Być może nie
wykazałam się kreatywnością w kwestii tego treningu, ale bieg dawał mi
swego rodzaju ulgę. Czułam, jak wolność bije ode mnie najjaśniejszym
światłem, a dzikość uwalnia się ze mnie każdym możliwym otworem. Cała
przeszłość wydała się tylko jednym chaotycznym dniem, który nic nie
znaczył w perspektywie całego żywotu. Stanęłam dęba, a delikatny wiatr
zaczął się bawić moją grzywą, którą równie dobrze mógłby się bawić teraz
jakiś ogier...Może od razu będziesz się pieprzyć z wiatrem, bo
nikogo nie masz? Miłość to w końcu pragnienie okupione bólem, a ty go
przecież nie lubisz, prawda?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!