- Cóż znowu?
I wtedy zobaczyłam, co ją tak ucieszyło. Tuż przed nami znajdowała się grupka koni, na oko z 10. W miarę zbliżania się do nich, słychać było wesołe piski źrebaków i ożywione rozmowy dorosłych. Cóż za sielanka. Zupełnie jak...
- Już nie musimy wracać się do tego Klanu Zimowej Duszy, czy jak mu tam! Mówię ci, to jest nasz nowy dom, czuję to.
- Jasne... - westchnęłam, galopując za nią.
Nie trzeba było długo czekać, nim zostałyśmy zauważone. Od razu otoczył nas wianuszek poddanych.
- Witajcie w Dzawchan - odezwał się jakiś potężny ogier w sile wieku. Jego widok budził respekt, od razu można było się zorientować, iż to on tutaj rządzi. Dygnęłam, ukazując należyty szacunek, przy okazji zapewniając o swych pokojowych zamiarach. Spojrzałam na Niko; definitywnie chciała, abym przejęła inicjatywę. Jej roztrzęsione nogi mogłyby się rozstąpić, gdyby tylko spróbowała się odezwać.
- Jesteśmy dwójką samotnych klaczy, czy mogłybyśmy prosić o schronienie?
- Oczywiście, nie sprawia to nam żadnego problemu. Mam nadzieję, że nie urazi was, jeśli przydzielę wam straż, tak dla pewności?
Poszukałam odpowiedzi na pysku mojej towarzyszki. Ta prawie niezauważalnie kiwnęła głową.
- Nie będzie to nam przeszkadzać.
Kasztan skinął na jakiegoś osobnika stojącego raczej na uboczu. Szepczące towarzystwo rozstąpiło się, choć wciąż pozostawało w zasięgu kilku fouli.
~*~
- No hej piękna - karus o miodowych oczach stanął zdecydowanie za blisko - Nie masz ochoty odejść w jakieś ustronne miejsce ze mną? Twoja koleżanka nie zgubi się tak prędko. A może wolisz ją wziąć...?
- Moje serce już należy do jednego - odsunęłam się od niego ze zniesmaczoną miną.
- Może czas o nim zapomnieć?
- Noa, zostaw ją! - jakaś pannica o sierści w kolorze mojego napastnika, z tą różnicą, że miała białe odmiany gdzieniegdzie i przedziwnie błękitne oczy, odepchnęła go ode mnie - Idź się lepiej robotą zajmij.
- Już biegnę ,,szefowo" - fuknął niezadowolony wynikiem rozmowy - Do zobaczenia ślicznotko - puścił mi oko. Miałam wrażenie, że czarna klacz zabija go wzrokiem.
- Przepraszam za niego. Wydaje mu się, że może mieć każdą. Nawet zamężną księżniczkę - pokręciła zdegustowana głową - Jestem Amandrea, ale mów mi Am. I tak, jestem siostrą tego idioty.
- Dobrze wiedzieć - uśmiechnęłam się - Dzięki za ratunek, chociaż... - już chciałam dodać ,,poradziłabym sobie sama", jednak postanowiłam postawić na miłe nastawienie - Tak, dzięki wielkie.
- Nie ma za co. Następnym razem od razu idź do mnie. Uwierz, nie jedną musiałam ratować.
- Mam nadzieję, że nie będę musiała - już miałam odejść, kiedy ta odezwała się ponownie.
- Ten twój ogier musi być bardzo szczęśliwy, wiedząc, że ma taką lojalną klacz.
Odwróciłam się do niej. Pysk przybrał zbolały uśmiech.
- Nie wie, że go kocham. I, kiedy wrócę, pewnie wygna mnie na cztery wiatry. Byliśmy przyjaciółmi, ale zostawiłam go na pastwę tych wszystkich klaczy robiących do niego maślane oczy, głównie dlatego, że jest władcą.
- Ał - skrzywiła się ze współczuciem - Wybacz, nie wiedziałam. Ale wiesz? Jeśli faktycznie cię wygna i nic do ciebie nie czuje, to jest najbardziej tępym i ślepym ogierem, jaki stąpał po tej ziemi.
Albo najrozsądniejszym. Nie odpowiadając nic na to, kiwnęłam głową z wyrazem wdzięczności za miłe słowa, po czym oddaliłam się. Znowu. Chyba zacznę przedstawiać się ,,Jestem Mivana Kataxo, zbezcześciłam imiona rodziców, olałam stado bo miałam focha i potrafię zrazić do siebie każdego."
CDN
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!