Tego dnia obudził mnie głód, który doskwierał mi już od dłuższego czasu. Powoli otworzyłem me ślepia, po czym wstałem na cztery nogi. Wzrokiem zacząłem szukać Rose, która powinna stać gdzieś na uboczu. Jednak jej nigdzie nie było widać.
- Takhal! - nagle usłyszałem znajomy mi głos dochodzący z z tyłu. Nie była to jednak Rose, a Naero.
- O, hej... Co robisz? - zapytałem nieśmiało tak jak to miałem w moim zwyczaju pytać.
- Szukałam czegoś smacznego do jedzenia, ale nic nie znalazłam... - odpowiedziała z widocznym nie zadowoleniem klaczka.
- Cóż, mamy zimę, więc to zrozumiałe... Muszę już iść, pa - zakończyłem rozmowę z Naero, po czym odeszłem parę kroków dalej od stada. Schyliłem mój łeb do ziemi i skubnąłem jeden z niewielu gębków trawy. Czas płynął spokojnie, aż do pory, gdy nie zaczął padać deszcz. W tamtej właśnie chwili dostrzegłem Rose kłusując w moją stronę. Za nią podążał stępem Halt. Spodziewałem się, że gdy moja mama do mnie dojdzie to, że się odezwie, jednak ona tylko się lekko uśmiechnęła. Już nie mówiąc o Halcie, który nawet na mnie nie spojrzał. Zdziwiło mnie to zachowanie, ale szybko o tym zapomniałem. Po paru chwilach poczułem ciepły oddech nad moją szują, więc ją uniosłem. Ujrzałem jakiegoś konia, który najwidoczniej czegoś potrzebował.
<Ktoś?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!