Dziś postanowiłem skupić się na jak najszybszym rozwijaniu maksymalnej prędkości utrzymywaniu jej na jak najdłuższym dystansie. Po południu wezwałem do siebie Boroo i razem odeszliśmy trochę od stada na suchy, w miarę płaski kawałek stepu, gawędząc sobie o pogodzie i tym podobnych rzeczach. Koziorożec, gdy już zaakceptował swoją sytuację i brak powrotu, stał się nieocenionym towarzyszem.
Wpierw wyryłem kopytem linię startową w ziemi i rozgrzałem się nieco za pomocą tańca. Mój przyjaciel był jedyną istotą na świecie, której mogłem powierzyć ten sekret. Nie miał w sobie ani trochę z plotkarza, był tak cichy, że czasem ciężko było coś z niego wyciągnąć, a ujawnienia przez niego jakiejkolwiek tajemnicy próżno by oczekiwać...Na początku najpierw ruszał koziorożec, a gdy był w połowie trasy, ja dołączałem się do biegu. Moim zadaniem było dogonić go jak najszybciej. Później skupiliśmy się na wytrzymałości. Boroo stał daleko, w miejscu z widokiem na całą okolicę, a ja galopowałem prosto przed siebie, starając się utrzymać niezmienną prędkość. Kiedy zaczynałem już znacznie zwalniać, towarzysz dawał mi znak do zatrzymania się. Z każdym biegiem dystans się wydłużał. Ogólnie rzecz biorąc, lepiej szło mi w drugiej próbie sił. Byłem stworzony raczej do długich tras.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!