Po spotkaniu z wilkami byłem lekko przestraszony, one mogły nas zranić, a na początku swojego istnienia nie chciałem już do końca życia być przytłoczony przykrymi zdarzeniami z przeszłości kilkudniowego źrebięcia, które wielu rzeczy jeszcze nie miało okazji doświadczyć. Swój lęk starałem się to ukryć przed innymi. W końcu nie chciałem nikogo martwić. Odszedłem trochę od rodziców rozmawiających z jakimś ogierem czekoladowej maści, żeby przyjrzeć się pobliskiemu lasu. Oczywiście za chwilę chciałem do nich dołączyć, ale jednak ciągnęło mnie do poznania nowego terenu. Ten świat był taki wielki, że nie ograniczał się tylko do paru miejsc, które już poznałem. O wiele ciekawszym doświadczeniem było poznawanie nowych, które są inne i ciekawsze od nich Mama pewnie się nie spostrzeże, gdy zniknąłem na parę chwil, przecież nie chce odchodzić zbyt daleko. Nagle zwiedzając okolicę natknąłem się na klaczkę szampańskiej maśći. Podszedłem do niej.
- Cześć. Jak się nazywasz? - Zapytałem chcąc ją poznać i najwyżej zaprzyjaźnić się z nią.
Odpowiedź padła po chwili milczenia. Ona nazywała się Tantai.
- Jesteś tu sama? Z nikim się nie bawisz?
- Nie. Lubię samotność. Można pomyśleć w spokoju. A obecność innych źrebiąt nie jest czymś co lubię.
- A może jednak byś się pobawiła ze mną?
<Tantai? Nie wiem gdzie jest teraz wena;-;>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!