*Następnego dnia*
Obudziłam się przy boku Dantego. Przez całą noc nie zmieniliśmy pozycji, więc jęknęłam lekko czując przesuwające się zastałe kości. Na moją reakcję ogier otworzył jedno oko uśmiechając się lekko. Po chwili otworzył i drugie, a kilka sekund później znajdował się już przy mnie.
- I jak tam? - zapytał, a na jego pysku wciąż widniał niewielki uśmiech.
- Zależy, jak u ciebie. - zaśmiałam się lekko w czym ogier mi zawtórował.
- Wracamy? - wymuczał mi do ucha na co automatycznie przymknęłam oczy.
- A nie możemy jeszcze chwilę zostać? - zapytałam podkurczając lekko jedną nogę.
- Jeśli tak bardzo chcesz Specter... - odpowiedział po chwili po czym spojrzał na moje oczy, by po chwili zamknąć nasze chrapy w delikatnym pocałunku i powodując szybsze bicie mojego serca. „Czy to miłość?”- zapytałam się w myślach.
Po chwili ogier odsunął się ode mnie nieznacznie by po chwili uśmiechnąć się szeroko.
W rezultacie wracać zaczęliśmy późnym popołudniem. Dlaczego zaczęliśmy?
W pewnym momencie moje uszy zaczęły wyłapywać czyjeś rozmowy ze strony przeciwnej stadu. Zatrzymałam się na chwilę chcąc to sprawdzić
- To tylko chwila, zaraz znajdę Dantego - mruknęłam pod nosem i żwawym kłusem ruszyłam w stronę z której słyszałam rozmowy.
Pomiędzy drzewami stały trzy młode ogiery. Największy z nich był smukłym gniadoszem, a pozostała dwójka była jeleniowata.
- Ktoś tu jest. - odezwał się mniejszy jeleniowaty koń.
- Tak, w pobliżu jest stado koni. Lepiej to sprawdzić. - odparł jego starszy kolega. Gniadosz ruszył w moją stronę, na co odwróciłam się gwałtownie. Ze zdziwieniem przyjęłam fakt, iż nie mogłam się dalej ruszyć. Moja noga tkwiła pomiędzy kamieniem a drzewem. Próbowałam ją wyciągnąć, lecz moje wysiłki poszły na darmo.
Ogier zatrzymał się naprzeciwko mnie obserwując moje próby uwolnienia się z kpiną.
- Taka ładna klacz sama w takich okolicach? W takim razie pójdziesz z nami. - dodał i kopnął mocno w stare drzewo, które pod wpływem uderzenia odchyliło się uwalniając moją nogę. Chciałam się zerwać do ucieczki, lecz z dwiema poranionym i nogami było to niemożliwe.
- A ty gdzie się wybierasz? Głucha jesteś, że nie słyszałaś jak mówiłem, że idziesz z nami? - warknął zagradzając mi drogę. - Ring, Circle. Pomóżcie jej iść. Już wiem, co z nią zrobimy. - na sam ton jego głosu wzdrygnęłam się. Czy oni... Tylko nie to... Dante, gdzie jesteś? Jako iż wypowiedziałam to zdanie w głowie, oczywistym było, że mi nie odpowiedział.
Do ich "siedziby" dotarliśmy pod wieczór. Czekały tam jeszcze dwa kasztany, gniadosz i dwa srokacze z czego jedna to klacz mająca zbolałą minę. Łącznie było ich ośmioro.
- A to kto? - zapytał kasztan zmierzając w moją stronę. Był mniejszy ode mnie i zbudowany bardziej krępo, przez co żeby spojrzeć w jego oczy musiałam się zniżyć o około dziesięć centymetrów.
- Złapaliśmy ją dzisiaj, podsłuchiwała rozmowę - na te słowa parsknęłam oburzona - Więc zaprowadziliśmy ją do nas. - dokończył gniady ogier z którym zdążyłam się już poznać.
- Przegraliśmy - usłyszałam czyjś głos, a po chwili obok krępego kasztana pojawił się tarantowaty, niewielki ogier. Kasztanowaty warknął niewyraźnie coś pod nosem po czym uśmiechnął się przebiegle. Przekazał coś jednemu z koni po czym odszedł wraz z srokaczem, tarantowatym i gniadoszem który mnie tu zaciągnął. Zanim wrócili zostałam wraz z srokatą klaczą zaprowadzona do niewielkiej jaskini w której ledwie co się mieściłyśmy.
- Hm... Wiesz kim oni są? - zapytałam po chwili milczenia
- Najgorszym koszmarem, medykami nie znającymi się na tym i działającymi na własną rękę wraz z grupą w pobliżu i testującymi to poprzez losowanie grupy. Z tego co zrozumiałam przegrali losowanie i pewnie tobie dadzą następną miksturę. - odpowiedziała przyciszonym głosem. - Jedna z mikstur powodowała samoistne zajście w ciążę, mój syn to Ring, ja jestem Fairy, chociaż i tak się temu nie interesują i w rezultacie mówią na mnie Four. - dodała po chwili jeszcze ciszej
- Czemu Four? - zapytałam mrużąc oczy
- Jestem czwartą z klaczy na których testowali mikstury. - odpowiedziała zniżając pysk. Rozmowa ucichła, bo szczerze mówiąc nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Po niedługim czasie zapadłam w sen.
*Następnego Dnia*
Kiedy się obudziłam, nie było już Fairy. Wzdychając, wyciągnęłam łeb z jaskini. Pierwszym co zauważyłam było całe stadko ogierów, które poznać zdążyłam już poprzedniego dnia. Oczywiście od razu mnie zauważyli.
- Idealnie, akurat idą. - uśmiechnął się chytrze stojący najbliżej mnie kasztanowaty ogier.
Nie wiedziałam o kogo chodzi, jednak rzeczywiście po chwili ujrzałam trójkę ogierów. Zaczęli szeptać coś między sobą, niestety nie słyszałam o czym.
Po kilku minutach zwrócili się w moją stronę.
- Idziesz z nami. - powiedział srokaty ogier. Poszłam bez oporu, bo cóż mogłabym zrobić ja sama na tyle koni?
Doszliśmy do innej, podobnej nieco do tej w której nocowałam z Fairy, jaskini.
- Pijesz sama czy użyć siły? - spytał drwiąco jeden z obecnych rozglądając się po reszcie. Westchnęłam i wstrzymując oddech wypiłam ciecz z podstawionego mi... No właśnie, czego? Nie wiem jak mogłabym to nazwać.
- Zuch dziewczyna, a teraz wracaj. Niedługo powinniśmy przekonać się o efektach. - mruknął jeden z poznanych już wcześniej ogierów.
*Następnego dnia*
Kolejną noc wraz z Fairy spędziłam w jaskini. Od rana nic się nie zmieniło, więc zaczęłam się zastanawiać, czy efekt tej przeklętej mikstury nie przyjdzie później ze zdwojoną siłą. Fairy próbowała mnie pocieszać, choć sama nie mogła za bardzo pomóc. Zastanawiałam się, co u Dantego jak i u reszty stada.
Wraz z tym narodziła się myśl o ucieczce. Może by się udało? Jednak automatycznie spojrzałam na moją nogę, zanim będę chciała cokolwiek zrobić rana musi się dobrze zagoić, a przez ten czas zdobędę informacje o moim położeniu.
*Niespełna dwa tygodnie później*
Przez kolejne dni nic się nie działo, oprócz tego, że zaczęli tworzyć kolejną miksturę, przez co znikali na całe dni. Korzystając z okazji zwróciłam się do Fairy.
- Ucieknijmy. - szepnęłam. Klacz spojrzała na mnie niepewnie.
- Jak chcesz to zrobić? - spytała
- Normalnie, wyjść nawet teraz kiedy ich nie ma i uciec? - odpowiedziałam pytaniem.
- W sumie... Podobno pilnują, jednak jak wychodziłam z jaskini nigdy nie reagowali. - westchnęła.
- To co, spróbujemy? - spytałam wiedząc, że nie zostawiłabym tutaj Fairy. Ta odpowiedziała dopiero po kilku minutach ciszy.
- Spróbujemy. - mruknęła. Uniosłam gwałtownie łeb po czym wolnym krokiem, rozglądając się, wyszłam z jaskini. Kiedy stanęłam na końcu polanki poczekałam na Fairy która po chwili do mnie dołączyła.
- Coś za łatwo nam poszło, jednak żeby nie kusić losu zwiewajmy stąd jak najszybciej - mruknęłam do niej po czym puściłam się galopem w głąb lasu. Za mną słyszałam stukot kopyt Fairy.
Po około godzinie biegu postanowiłyśmy zrobić dłuższą przerwę. W tym miejscu miałyśmy się rozdzielić. Przeszłyśmy przez znajdującą się tam rzeczkę i spojrzałeś my na siebie że smutkiem w oczach.
- Żegnaj, Fairy. - westchnęłam do klaczki niezdolnej do wykonania jakiegokolwiek ruchu.
- Żegnaj, Specter. Może jeszcze kiedyś się zobaczymy. - odparła po dłuższej chwili. Przytuliłyśmy się jeszcze po czym odbiegłyśmy w dwie inne strony.
Moje wnętrze wypełniło uczucie pustki jakkolwiek bezsensowne jest to zdanie. Westchnęłam obracając głowę w stronę, w którą pobiegła moją przyjaciółką. Choć nie spędziłyśmy razem dużo czasu to bardzo się z nią zżyłam.
Przez ten czas mikstura nie zrobiła niczego specjalnego, od jakiegoś czasu czułam się poprostu słabiej co mogło być wynikiem pobytu w tamtym miejscu. Po chwili zaczęłam myśleć o Dante. Ciekawe czy mnie szukał...
Rozmyślając tak natrafiłam na znajome tereny i tuż przed zachodem słońca ujrzałam znajomą mi sylwetkę konia.
- Dante! - krzyknęłam uradowana i przyśpieszyłam po chwili znajdując się już przy ogierze i wtulając w jego szyję. Ten zdziwiony początkowo zastygł jednak po chwili również się we mnie wtulił
- Nawet nie wiesz jak się martwiłem Specter... - wyszeptał z rozpaczą do mojego ucha.
- Przepraszam... - powiedziałam niewiele głośniej
- Za co? - zdziwił się - I w ogóle gdzie ty przez ten czas byłaś?- podniósł pysk.
- Opowiem ci później a teraz... Poczekasz trochę? - spytałam mając w planach natychmiastowe udanie się do medyka.
Dante skrzywił się nieco, jednak odsunął się po chwili.
- Będę tutaj czekał. - odparł z uśmiechem. Skinęłam głową i spoglądając na niego ostatni raz ruszyłam w stronę reszty stada.
Moje nagłe pojawienie się wywarło wielkie poruszenie. Zanim dotarłam do jakiegokolwiek medyka prócz mojego ojca, musiałam przywitać się z całą rodziną i częścią innych koni ze stada.
W końcu dotarłam do stojącej spokojnie Mint.
- Cześć Mint, mogłabyś mnie... Zbadać? - zapytałam - od jakiegoś czasu za dobrze się nie czuję, a podczas tego "porwania" przez które nie było mnie w stadzie mogło się coś stać, więc chciałam od razu do ciebie przyjść. - na moje słowa klaczka kiwnęła tylko głową i zaprowadziła mnie na ubocze.
W międzyczasie opowiedziałam jej praktycznie całą historię pobytu z ogierami.
- Przepraszam, że przerywam ale... Specter, jesteś w ciąży... - powiedziała. Kurde, kurde, kurde... - A do tego... To są trzy źrebięta - O jeszcze większe kurde...
- Um... Dzięki, Mint... - powiedziałam po chwili - M... Mogę już iść? - spytałam widząc, że zbliża się Dante najprawdopodobniej zaniepokojony moją długą nieobecnością. Klaczka skinęła głową na co odpowiedziałam jej uśmiechem i odbiegłam do Dantego.
- Długo cię nie było, martwiłem się. - powiedział po chwili kiedy znalazłam się przy nim.
- Jest sprawa Dante... - westchnęłam. Wolałam mieć to już z głowy. - Bo... Pamiętasz wieczór przed porwaniem? Ja... Ja jestem w ciąży... - wyjąkałam niepewnie. - A do tego... Z trzema źrebiętami... - dodałam uważnie obserwując jego reakcję.
<Dante? Moje najdłuższe opowiadanie ever, 1458 słów.>
Pragniesz Sławy, Bogactwa, Mocy, Bogactwa i wszystkich marzeń
OdpowiedzUsuńspełnić się w życiu w mgnieniu oka? czy masz dosyć
ucisk i chcesz opuścić obecny etap życia? Czy jesteś
nadchodzący artysta, tancerz, polityk, biznesmen, student itp.? czy chcesz
być legendą lub ikoną swoich czasów? oferuje Great Illuminati Society
jesteś życiową szansą spełnienia swoich pragnień.
Jeśli jesteś zainteresowany, skontaktuj się z nami, aby uzyskać więcej informacji
bądź w pełni wtajemniczony w iluminatów i uzyskaj wszystko, czego potrzebujesz w życiu.
E-mail: johnrishgroup@gmail.com
WhatsApp +2347041743262