Kiedy Zee jeszcze spał, ja postanowiłem przejść się nieco po okolicy. I tak natknąłem się na pewną ciekawą rzecz. Chciałem wrócić do swojego towarzysza, ale kiedy zauważyłem, że ten już się obudził, nie myśląc wiele, popędziłem z powrotem do miejsca, które chciałem mu pokazać. O dziwo, tym razem udało mi się nie przewrócić.
-Gdzie uciekłeś?-spytał Zee, dobiegając do mnie.
-Uciekłem?-zdziwiłem się.
-No tak. Najpierw sobie odszedłeś, a potem na mój widok zacząłeś uciekać-wyjaśnił ogierek.
-Nie, to nie tak! Z nudów poszedłem poszukać czegoś ciekawego. I znalazłem ten strumyk. A kiedy zauważyłem, że już wstałeś, popędziłem tutaj z powrotem, bo chciałem ci jak najszybciej pokazać to miejsce i liczyłem, że od razu za mną pobiegniesz. Nie pomyślałem, że możesz uznać, że uciekam-odparłem. Mój towarzyszy przeniósł wzrok na płynącą powoli wodę. W paru miejscach nadal skuta była lodem i niewielkie strumienie musiały jeszcze z trudem torować sobie drogę przez muł, lepki śnieg i to, co było pod nim ukryte całą zimę. Zee ostrożnie podszedł do wody i, po chwili wahania, zamoczył w niej swoje kopyto.
-Zimna i mokra! Brr!-zatrząsł się, po czym zrobił krok do tyłu.
-A niby jaka ma być woda? Zwłaszcza teraz, kiedy zima dopiero dobiega końca?-spytałem, po czym zaśmiałem się. Zee po chwili do mnie dołączył i przez jakiś czas śmialiśmy się, sami chyba nie wiedząc właściwie z czego. Kiedy przestaliśmy, ponownie skupiliśmy się na strumieniu. Niewiele myśląc, ugiąłem trochę nogi w kolanach i przeskoczyłem na jego drugą stronę. Zachwycony Zee uczynił wkrótce to samo. Nasza zabawa przez jakiś czas polegała więc na przeskakiwaniu z jednego brzegu na drugi. Strumień (a właściwie strumyczek), był naprawdę niewielki, toteż przychodziło nam to z łatwością. Przynajmniej dopóki nie poślizgnąłem się i nie przewróciłem, lądując przy tym w lodowatej wodzie. Niemal natychmiast wstałem i wyskoczyłem z niej na brzeg, rzucając przy tym wkurzone spojrzenie śmiejącemu się Zee. Chwilę później jednak także zacząłem się śmiać, gdyż początkowy szok i oburzenie przeminęły, a ja zdałem sobie sprawę z komizmu całej sytuacji.
-Ale tak właściwie...nic ci nie jest?-spytał po chwili Zee, przestając się śmiać. Popatrzył na mnie z powagą.
-Nie, raczej nie. Ale co teraz będziemy robić? Szczerze mówiąc wolałbym nie kontynuować dłużej tej zabawy-odparłem z uśmiechem. Obaj zastanowiliśmy się przez chwilę.
-Mam pomysł! Chodźmy za tym strumykiem i przekonajmy się, dokąd płynie!-zawołał nagle mój towarzysz. Od razu ożywiłem się słysząc o nowej, ciekawie zapowiadającej się, propozycji zabawy.
-Jasne! Brzmi super!-odparłem. Chwilę później, zgodnie z sugestią Zee, ruszyliśmy wzdłuż strumienia. Zatrząsłęm się trochę z zimna, kiedy zawiał lekki, ale chłodny wiatr. Aby urozmaicić sobie jakoś drogę, Zee i ja zaczęliśmy snuć różne teorie na temat tego czy i co uda nam się znaleźć, kierując się wzdłuż strumienia. Przez bardzo długi czas nic się nie działo i chyba oboje straciliśmy już nadzieję, że czeka nas jakaś ciekawa przygoda. Wtem na horyzoncie pojawiło się niewielkie, skalnie wzniesienie, wyraźnie odcinające się na tle otaczającej nas zewsząd równiny. Strumień, który "śledziliśmy" zataczał wokół owego pagórka półokrąg i płynął dalej. Zee i ja zatrzymaliśmy się jednak na chwilę, aby przyjrzeć się bliżej wzniesieniu.
-Tam jest chyba jaskinia!-zawołał mój towarzysz, po czym przeskoczył przez strumień, który na tym odcinku płynął już nieco szybciej, i obszedł nieco pagórek, a potem zatrzymał się przy otworze w skalnej ścianie, z którego wprost wylewała się niczym niezmącona czerń. Trochę mi to zajęło, ale w końcu znalazłem się obok Zee.
-Nie wygląda najlepiej. Ciemno tam. I może coś tam być-powiedziałem.
-A może to sprawdzimy?-zasugerował ogierek. Zastanowiłem się przez chwilę. Jakaś część mnie była niesamowicie ciekawa tego, co mogło kryć się w środku. Niemalże czułem, że umrę, jeśli się o tym nie przekonam. Jednakże inna część mnie podsuwała mi różne myśli dotyczącego tego, na co możemy się tam natknąć. Poza tym...
-A nie powinniśmy już wracać? Nasze mamy mogą się niepokoić-odparłem. Nie była to do końca prawda. Moja mama czasem czepiała się mnie o najmniejszy szczegół, innym razem sprawiała wrażenie, że jej osoba w ogóle mnie nie obchodzi. Tak więc trudno mi było powiedzieć, czy tym razem zdenerwowałaby się, gdybym oddalił się znacząco od klanu. A mamy Zee prawie w ogóle nie znałem i nie mogłem przewidzieć, jak ona zareaguje.
<Zee? Decyzję pozostawiam tobie:D>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!