Po pogrzebie Nicoleta jeszcze przez kilka chwil wszyscy stali w pobliżu grobu. Następnie niektóre konie odeszły, inne zaś nadal zostały. W czasie ceremonii pogrzebowej La Vida cały czas, jak przystało na partnerkę władcy, stała u mego boku. Teraz podeszła jeszcze bliżej. Uśmiechnąłem się do niej smutno. Chciałem jednocześnie pokazać, że śmierć Nicoleta była także i dla mnie wielkim ciosem, ale też iż ogólnie wszystko gra. Klacz odpowiedziała mi tym samym. Odwróciliśmy się i powoli przeszliśmy kilka metrów. Przystanęliśmy w pobliżu kępy wysokiej trawy. Przez chwilę staliśmy tak razem w ciszy. Następnie jak większość udaliśmy się do jedynego w okolicy źródła wody. Musieliśmy uzupełnić swoje zapasy przed wyruszeniem na pustynię. Tak jak zaplanowałem, po godzinie od pogrzebu Nicoleta wyruszyliśmy w drogę. Normalnie wędrówce klanu towarzyszą różne hałasy, rozmowy, śmiechy, ale tym razem panowała martwa cisza. Wszyscy byli w żałobie. Ja także, choć w głębi duszy odczuwałem coś na kształt niezadowolenia czy poczucia krzywdy. W końcu klan powinien cieszyć się naszym szczęściem, moim i La Vidy, podczas gdy nawet my nie możemy być teraz szczęśliwi, nieważne jak bardzo byśmy chcieli. Wiem jednak, że nie mam kogo za to winić? Bo co, mam mieć pretensje do Nicoleta, który już nie żyje, że zmarł akurat teraz? To byłoby bez sensu- skupiłem się na swoich myślach. Szedłem jak zawsze na przodzie klanu, a obok mnie moja partnerka. W końcu jednak i mi zaczęła przeszkadzać ta przedłużająca się cisza.
- O czym myślisz?- zagadnąłem więc do La Vidy.
- O niczym konkretnym, a ty?
- Też- odparłem. Na moment znów zapadła cisza.
- Wiesz, wydaje mi się, że mimo żałoby i tak powinniśmy cieszyć się naszym szczęściem- powiedziałem wreszcie.
- Co przez to rozumiesz?
- Cóż, Nicolet odszedł, stało się, nic już tego nie zmieni. Na pewno nie chciałby, żebyśmy się z tego powodu za bardzo smucili- La Vida pokiwała głową, co miało znaczyć, że przyznaje mi rację.
- Gryzie mnie jeszcze jedna rzecz. W końcu on zmarł mniej więcej wtedy, kiedy my zostaliśmy parą. Czuję się z tym tak trochę... niezręcznie? Dziwnie? Sama nie wiem, co o tym myśleć- dodała smutno klacz.
- Nie dręcz się tym za bardzo. Przypadek i tyle. Nie rozpamiętujmy przeszłości, tylko skupmy się na naszej wspólnej, świetlanej przyszłości- powiedziałem i tym razem uśmiechnąłem się jak najweselej, aby podnieść La Vidę na duchu.
<La Vida? Nie martw się, Nicolet może spoczywać w spokoju XD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!