Kiedy wróciliśmy, od razu do Shere Khana przybiegła Vika i odepchnęła mnie na bok. Chciałam burknąć coś, ale zauważyłam, że jest cała zalana łzami. Zaczęła mówić, że umarł jeden z członków stada - Nicolet. Po krótkiej rozmowie zapłakana klacz odeszła.
- Wybacz, przez chwilę spadłaś na dalszy plan. Zaraz wszystkich zwołam i ogłoszę nasze partnerstwo. Potem zajmę się pogrzebem Nicoleta- powiedział Shere Khan, ale ja od razu pokręciłam głową.
- Nie, może lepiej trochę poczekajmy? Teraz to chyba nie najlepszy moment- odparłam.
- Nie ma na co czekać, bo potem nigdy nie nadejdzie dobry moment- odrzekł Shere Khan.
-Nie wydaje mi się dobrym pomysłem ogłoszenie takiej nowiny podczas, żałoby - nadal stawiałam na swoim.
-Oficjalnie żałoba zacznie się po pogrzebie. Ale kiedy już się zacznie, to minie pewnie sporo czasu, nim się zakończy. Lepiej ogłosić to teraz niż za kilka tygodni - ogier również nie dawał za wygraną.
-No dobrze. Ale nie oczekuj, że inni będą jakoś wielce okazywać swą radość. Większość członków jest pewnie bardzo poruszona śmiercią Nicoleta - uległam wreszcie.
Nie daleko przechadzał się Bernard. Shere Khan powiedział mu, żeby zwołał wszystkich członków. Po kilku minutach cały klan zgromadził się w jednym miejscu. Niektórzy, tak jak Vika, byli zalani łzami, a inni, w tym Corakle, byli jedynie ponurzy. Shere Khan ogłosił, trzy rzeczy. Po pierwsze to, że stałam się jego partnerką. Tak jak się spodziewałam, wszyscy byli poruszeni śmiercią Nicoleta i jedynie uśmiechnęli się na tą wiadomość. Po chwili przeszedł do drugiej informacji.
-Jak już z pewnością wiecie wczorajszego dnia pożegnaliśmy Nicoleta. Był on wspaniałym koniem. Jutrzejszego dnia, w południe odbędzie się jego pogrzeb. Raphaela, Bernarda i Amigo prosiłbym o przyjście do mnie, kiedy wszyscy się rozejdą. Konie, które będą chętne, proszę o przygotowanie kwiatów.
Poczekał chwilę, aż wszyscy zapamiętają.
-Godzinę po pogrzebie Nicoleta wyruszamy w dalszą wędrówkę.
Wszyscy rozeszli się. Zostali tylko Raphael, Bernard i Amigo. Ja odeszłam na bok, aby zjeść trochę trawy. Po chwili poszłam do znajdującego się niedaleko strumienia. Napiłam się. Zauważyłam, że po przeciwnej stronie rośnie trochę kwiatów Orlika. Zerwałam ich trochę i związałam kilkoma źdźbłami dłuższych traw. Z bukiecikiem wróciłam do reszty stada. Gdyby nie to, że miałam kwiaty pod nosem, nie pofatygowałabym się o poszukiwaniu kwiatów, na pogrzeb.
~~~
Kolejnego ranka obudziłam się, jako ostatnia. Słońce prażyło już mocno. Poszłam przejść się po okolicy. Zauważyłam Bernarda, Raphaela i Amigo grzebiących kopytami w ziemi, najwyraźniej kopiących grób. Obok nich zauważyłam całkiem sporawą kupkę ziemi. Widocznie Shere Khan zlecił im to zadanie.
~~~
W południe wokół grobu zgromadzili się wszyscy członkowie stada. Na początku ceremonii Shere Khan rozpoczął przemowę.
-Zgromadziliśmy się tu dziś ze znanego wszystkim powodu. Dwa dni temu z naszego stada odszedł Nicolet. Był on w klanie najdłużej z nas wszystkich. Podczas całej swojej przynależności do stada zdobył sobie wielki szacunek. Był on silnym koniem, ale został pokonany przez siłę, której nikt nie może się przeciwstawić - śmierć. Powinien być on wzorem dla nas wszystkich. Śmierć Nicoleta była dla nas wszystkich ogromnym ciosem. Niech na zawsze pozostanie w naszej pamięci.
Następnie przyszli Amigo i Raphael niosący związanych ze sobą kilka pni, na których leżało ciało Nicoleta i kwiaty. Konstrukcja miała symulować trumnę. Bo z czego zrobić prawdziwą trumnę na środku stepu? Następnie konie włożyły wszy do wykopanego grobu. Następnie Amigo, Raphael i Bernard zakopali grób, tak aby powstała mała górka. Potem z kamieni został ułożony napis Ś.P. NICOLET.
<Shere Khan? Mam nadzieję, że pogrzeb zrobiłam dobry XD>
→ Polecane posty ---> Zmiany w składzie SZAPULUTU
13.07.2017
Od La Vidy do Shere Khana (S) - "Pogrzeb"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!