Gwiazdy rozsypane po niebie, jak piach na pustyni układały się w jasną aurę, która lśniła nad naszymi głowami i zdawać by się mogło, że sprawiała, iż znajdowaliśmy się bliżej nieba. Choć brakowało mi skrzydeł poczułem, że gdyby teraz przyszło mi popędzić przed siebie niczym wiatr, mógłbym znaleźć się między nimi. Między bezkresnym mrokiem i setkami tysięcy jasnych punktów, w których trwałbym do czasu, aż na horyzoncie pojawi się słońce. Wówczas czekałaby mnie śmierć, czy powróciłbym następnej nocy i każdej kolejnej? Enigmat. To słowo zdaje się stworzone dla nieba. Niegdyś sądziłem, że poniekąd oddaje także mnie, jednak po wydarzeniach dzisiejszej nocy zawiodłem się na sobie do tego stopnia, że zaczynam mieć ku temu wątpliwości. Przestaję znać siebie. Wcześniej nigdy nie byłam tak wylewny, nigdy nie okazywałem swoich słabości, nie dawałem znaku o czarnych chmurach, które nade mną wisiały. Nienawidziłem i nienawidzę tego robić. Przelewać emocje poza obręb własnej świadomości do otoczenia innych nie leży w moich zwyczajach. Postępują tak tylko głupcy. Głupcy, którzy łudzą się, że ich własne utrapienia kogokolwiek interesują. Są zbyt słabi, żeby zaakceptować rzeczywistość, która twierdzi inaczej. W tym wszystkim ja już dawno przestałem być głupi. Popełniałem rzeczy, które wielokrotnie mogły skończyć się dla mnie nieszczęśliwie i nigdy nie przyjąłem tego z takim rozemocjonowaniem, do teraz. Czy możliwe jest by w przyszłości mogło być ze mną jeszcze gorzej? Jeżeli okaże się to prawdą, to jak będę się z tym czuć skoro obecnie jest mi z tym tak źle? Z namysłem przeciągnąłem wzrokiem po gwieździstej nieskończoności, aż zatrzymałem go na leżącej tyłem do mnie dereszowatej klaczy. To jak odpowiedziała na moje oskarżenia względem siebie jest zrozumiałe. Jest Przywódczynią, naturalne zatem, że w zakresie jej obowiązków leży także pocieszanie członków swojego stada, znoszenie ich humorów i wygłaszanie im motywujących tyrad o tym jak bardzo nie są beznadziejni nawet, jeżeli w rzeczywistości są jeszcze gorsi. Niejako jest to jej obowiązek.
- Dobrej nocy - powiedziałem, uginając przednie nogi. Płożyłem się, podwinąłem je pod klatkę piersiową i nie słysząc odpowiedzi mogłem oczekiwać na sen, ze świadomością, że moja towarzyszka już od jakiegoś czasu śpi, a ja powinienem iść w jej ślady.
<Calipso?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!