Przy boku przywódczyni mogłem czuć się spokojnie, jednak wcale tak nie było. Członkowie klanu patrzyli na mnie z lekkim zaniepokojeniem lub zmieszaniem. Moje pierwsze odczucie nie było pozytywne, wręcz się zestresowałem. Miałem jednak nadzieje, że w przyszłości jakoś przyzwyczają się do mojej obecności w ich stadzie. Pewnie rzadko widzą kogoś obcego, więc jasne było to, że czują lekkie zaniepokojenie. Nie wiedzą o nowym przybyszu totalnie nic. Nie wiedzą jak się wobec niego zachować, żeby go nie rozzłościć czy też nie zasmucić - przecież mógł przeżyć jakąś traumę. A co jeżeli zachowam się nietaktownie, co jeśli swoim pytaniem lub wypowiedzią go urażę? Pytania te i wątpliwości pewnie miotały tutaj zgromadzonymi, nie pozwalając im czuć się w pełni swobodnie w moim towarzystwie.
Szybko podniosłem łeb i przyśpieszyłem kroku by dogonić odchodzącą beze mnie klacz. Miałem nadzieję, że zajmie się mną dopóki nie zrozumiem systemu władzy w jej klanie. Bardzo dobrze zawsze mogła by mnie podrzucić komuś innemu - doświadczonemu osobnikowi, który by się mną zajął i mnie oprowadził. W pewnym momencie zastanawiałem się czemu zgodziłem się tu dołączyć. Moja samotność była może lekko męcząca, ale satysfakcjonowała mnie i pewnie inne istoty, które nie miały ze mną do czynienia. Teraz jednak mój spokój został zagrożony a moja przestrzeń osobista - pewnie runie w gruzach. Westchnąłem ciężko, sam skazując się na taki los - nadal męczyłem się sam ze sobą, a teraz narażam na mnie jeszcze innych, którym już zaczynałem współczuć. Z osobą mojego pokroju naprawdę trudno trzymać nerwy na wodzy czy też mnie znieść. Postanowiłem przełamać panującą wokoło nas ciszę, która zaczynała się robić coraz bardziej niezręczna.
- Przepraszam, Calipso tak? - upewniłem sam siebie, mówiąc to głośno. Wolałem przypomnieć sobie jej imię głośno by później w trakcie rozmowy nie palnąć czegoś nie odpowiedniego co mogło by ją razić.
- Tak - odpowiedziała krótko, ale jej ton głosu już wyraźnie złagodniał i mogłem dostrzec lekki uśmiech na jej pysku. Miałem nadzieję, że nie sprawie przywódczyni kłopotu należąc do jej klanu.
- Czy mogła byś mi opowiedzieć coś o swoim stadzie? - zapytałem się, w sumie z czystej formalności. Ten temat ani trochę mnie nie interesował, ale po chciałem zagaić jakąkolwiek rozmowę, w sumie było to czysto formalne pytanie. Klacz zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią, jakby chciała wszystko najpierw dokładnie przeanalizować i dopiero po tym udzielić konkretnej i jasnej odpowiedzi.
- Cóż, jesteśmy wędrującym stadem, jak już zapewne zauważyłeś aktualnie idziemy wraz z południowym brzegiem rzeki Eg, z której czerpałeś wody - trafna lekko kąśliwa uwaga, którą jednak zignorowałem i pozwoliłem klaczy ciągnąć dalej - Nie widziałeś wszystkich członków, ale jest nas w sumie sześcioro, więc nie wydaje mi się byś miał jakiś problem z zapoznaniem się z resztą... - zrobiła krótką przerwę, po czym znowu kontynuowała - Wyznajemy politeizm, ale to z czasem zapoznasz się z naszymi bóstwami, mam nadzieję, że cię to jakoś nie zrazi, przecież każdy ma wolne kopyto w tej kwestii - zaznaczyła. Cóż, zdziwiłem się odrobinę, ale cieszę się, że nie jest to n mnie z góry narzucone. W oddali dostrzegliśmy pijącą siwą, stosunkowo małą klacz.
- Donatello, nie mam teraz czasu oprowadzić cię po terenach, na których aktualnie się znajdujemy, ale widzę kogoś kto może zrobić to za mnie - Calipso wskazała łbem na klacz. Ta jakby wiedziała o naszej obecności i intuicyjnie podniosła łeb. Kiedy tylko nas dostrzegła, żwawo do nas podeszła.
- Witaj Calipso! - siwa klacz przywitała się radośnie z przywódczynią z uśmiechem na pysku, po czym jej wzrok wylądował na mojej osobie - I witam...?
- Donatello - powiedziałem. Jej imię idealnie pasowało do jej jasnego, nieskazitelnego umaszczenia.
- Witam cię Krystal, cieszę się, że cię tu spotykam. Chciała bym byś oprowadziła tego tutaj, ponieważ ja niestety nie mam teraz na to aktualnie czasu. Była bym ci dozgonnie wdzięczna - wypowiedziała się Calipso. Jej ton głosu zmienił się diametralnie w delikatny ton, jakby w żaden sposób nie chciała urazić białej klaczy. Ta pokiwała twierdząco głową na znak, że się zgadza. - To zostawiam ci tego ogiera... nie zgub go gdzieś po drodze - zażartowała z uśmiechem szara klacz, zostawiając nas samych. Popatrzyłem z zaciekawieniem na siwkę.
<Calipso lub Krystal? Przepraszam, że nic nie wnosi do akcji, ale ja to taki sobie biedny statyczny człowieczek xd>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!