Stanąłem naprzeciwko wielkiego strumienia zwanego bratem Chirgis. Napiłem się trochę wody po czym zauważyłem, że nie jestem tu sam. Obok mnie stanął Arrow.
- Hej Zee... Jak się czujesz? - spytał niepewnie.
- Dobrze, ale nadal co noc myślę o tym co się stało...Wszystko mi nie wychodzi. Jestem pechowy. Nie ma co kryć. - odpowiedziałem przyjacielowi.
- Co za bzdury! Uratowałeś przecież Chocolate, wyleczyłeś potrzebujące konie i... - przerwał nagle ogier.
- I? Nic. - powiedziałem stanowczo. Arrow westchnął po czym poszedł w stronę Eriny i jej źrebaków. Ja natomiast poszedłem zobaczyć, czy nie potrzebują mnie w stadzie. Przeszukałem całe stado. I nic!
Mówiłem? Nikomu nie jestem przydatny... - pomyślałem ze smutkiem. Poszedłem jeszcze spytać się Shiregta.
- Przykro mi, ale ja na razie nie mam dla ciebie żadnego zadania...Ale myślę, że ekipie Arrow'a przyda się pomoc. - powiedział, wskazując na linię lasu w oddali. Srokaty ogier kręcił się tam, wypuścił coś z pyska, po czym wrócił do puszczy. Co on wyprawia? Zanim zdążyłem zapytać, o co chodzi, Shiregt dodał: - Dziś wieczorem odbędzie się przyjęcie z okazji partnerstwa mojego i Mivany.
No to mam zajęcie! Lepiej już zacznę... - pomyślałem. Zacząłem panikować. Przecież musiałem się przygotować! Szybko pobiegłem w moje sekretne miejsce. Zawsze chowam tam swoje rzeczy. Tylko co byłoby idealne na tą okazję? Zacząłem szybko rozrzucać wszystko byle gdzie. Jedna z rzeczy wypadła aż na ścieżkę. Podszedłem by ją wziąć z powrotem. Na mojej drodze spotkałem jednego z koni...
<Ktoś? Kiedy nie masz weny a nagle masz i aż cię głowa boli XD>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!