- Nauczysz mnie tych kroków? Nie przypominają mi tego, co zwykle robimy na święta.
- Jeżeli mi zaufasz, spróbuję nas poprowadzić - odparł. Z jakiegoś powodu nie wydawał się tak pewny siebie, jak zazwyczaj. Czy to moje zniknięcie go tak zmieniło? Nie, to niemożliwe. Chociaż...
- Tobie zawsze - z nieśmiałym uśmiechem stanęłam u jego boku.
Ruszył przed siebie wysoko unosząc nogi, po czym zatrzymał się, kłaniając. Poszłam w jego ślady, już zaraz zabierając się za ustawianie nóg na krzyż, przesuwając się na prawo. Powtórzyliśmy tą czynność w drugą stronę. Wspinając się, zaczęliśmy kręcić koła wokół własnej osi. Prychnęłam rozbawiona, widząc swoją nieporadność. Rytm tańca wbił się mi w głowę tak bardzo, że nie wiedząc kiedy, zaczęłam nucić jakąś melodię, nadającą temu wszystkiemu jednego tempa i dodatkowego wyrazu. Wcześniejsze uczucia odrzuciłam w kąt, starając się cieszyć z trwającego momentu. Motyle latały jak oszalałe w moim brzuchu, a ja dałam się zahipnotyzować ładnie wyrzeźbionemu, brązowemu koniowi stawiającemu wyćwiczone kroki z gracją. Wirowaliśmy, jakby na całym świecie liczyła się tylko para
kopytnych z Mongolii, niepotrafiąca określić, czym dla siebie są. Myślałam, że już całkiem dobrze mi idzie, jednak brak doświadczenia i chwilowe odcięcie się od rzeczywistości spowodowało, że potknęłam się o jakiś pniak. Skąd on się tu wziął? Wylądowałam na plecach, czując zimną warstwę roztapiającą się pod wpływem mojego ciepła. Tak się niszczy wszelki romantyzm. Mimo tych warunków, zaraz do mnie dołączył gnidosz, padając z westchnieniem nieopodal. Leżeliśmy w ciszy, delektując się wspomnieniem tańca i uspokajając oddech. Magia musiała jednak kiedyś odejść. Potrzebowałam wyjaśnień, świadomości, na czym stoję. Wszystkie jego gesty były z jednej strony tak przejrzyste, a z drugiej tak chaotyczne, że już naprawdę nie wiedziałam, co o tym myśleć.
- To co się między nami stało... - zaczęłam niepewnie, kierując spojrzenie z nieba na pysk władcy.
- Przepraszam jeszcze raz za to... Ten pocałunek. Nie powinienem tak na ciebie naskakiwać - widać było, że ta sytuacja również i jego wprawia w zakłopotanie. Jak raz musiałam przyznać, że wykazał się brakiem pomyślunku.
- Nie powinieneś. Ale... - Podobało mi się - Mint nauczyła cię nieźle całować - Brawo Miv, ty naprawdę chcesz być starą panną.
- Oh.
Znowu zapadła chwila milczenia, tym razem zdecydowanie dłuższa. Te wszystkie niedopowiedzenia sprawiały, że nie potrafiłam cieszyć się z samej jego obecności. Czułam, jak powietrze między nami powoli gęstnieje, nie pozwalając na spokojny oddech. Bez uprzedzenia zerwałam się na równe nogi.
- Chodźmy do stada - rzuciłam, unikając jego spojrzenia.
Shi? Wiem, to jest tak chaotyczne, jak działanie naszego władcy, ja wiem
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!