- Tak mówisz?
Zrobiliśmy obrót wokół własnych osi.
- Tak mówię.
Trawa powoli pustoszała, kiedy zmęczone konie ruszały na spotkanie smakołykom. Drobne, słodkie owoce znikały w mgnieniu oka, wywołując walkę o jak najwięcej kąsków. Poddani posyłali sobie czujne spojrzenia, by zrozumieć taktykę wroga. Niczym prawdziwa wojna -pomyślałam, zajadając się u boku Shiregt'a przystawkami zarezerwowanymi specjalnie dla nas.
- Nadchodzi jakaś susza, o której nie wiem? - szturchnęłam ogiera w bok. Mojego partnera. To tak śmiesznie brzmi, nierealistycznie.
- O niczym takim nie słyszałem - uśmiechnął się do mnie, odpłacając tym samym.
Przekomarzaliśmy się jeszcze chwilę, póki nie zauważyłam, że jesteśmy w środku uwagi całego zgromadzenia, które widocznie zdążyło już oczyścić okolicę z wszelkiego jadła. Od niezręcznej ciszy uratował nas Lumino, który dzisiaj wyjątkowo wykazywał zainteresowanie otaczającą go rzeczywistością.
- Pora na próbę siły - stwierdził, wskazując na grubą gałąź leżącą na uboczu.
Wiwaty odprowadziły władcę, który pewnym siebie krokiem podszedł do tego wyzwania. Różnymi sposobami próbował przełamać kij, jednak udało mu się to dopiero przy silnym kopnięciu. Drewno rozdzieliło się na dwie części z trzaskiem.
Przez jeszcze długi czas przyjęcie trwało w najlepsze. Niektórzy stali na uboczu rozmawiając, inni opowiadali żarty (w tym ja i Shiregt), jeszcze kolejni tańczyli bez konkretnego rytmu.
- Chyba już czas - szepnęłam do ucha swojego partnera.
- Na co? - spojrzał na mnie rozkojarzony.
- Żeby się ulotnić - uśmiechnęłam się drapieżnie.
Przez chwilę patrzył przed siebie zamyślony. W końcu zrównał się ze mną, po czym puścił się dzikim cwałem przed siebie. Bez wahania popędziłam za nim. Śmiechem pożegnałam całe towarzystwo, które w ostatnim weselnym podrywie zaczęło nam kibicować. W końcu odgłosy imprezy zniknęły w oddali, a my mieliśmy upragniony spokój.
Shiregt, słodkie wyznania przy świetle księżyca?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!